Będzie trochę niechronologicznie, bo na Święto Holi trafiliśmy w Nepalu, ale jest ono kolorowe i wesołe a ja mam dziś podły nastrój, bo cały czas w głowie kołacze ból migrenowy, już przechodzi i mogę zacząć egzystować, ale cały czas jeszcze tam go mam. Postanowiłam więc poprawić sobie humor wspomnieniami z tego kolorowego dnia.
Na Holi trafiliśmy w Nepalu w Pokharze, a potem w Kathmandu (gdyż tego dnia wracaliśmy do stolicy Nepalu).
Kilka słów o samym Holi. Jest to takie święto wiosny, coś jak nasze topienie Marzanny. Wywodzi się z hinduizmu, ale stało się popularne również w innych społecznościach. Wcale mnie to nie dziwi, gdyż niesie ze sobą ogromną dawkę optymizmu!
Obecnie Holi obchodzone jest w wielu miejscach na świecie, gdzie żyją duże społeczności hinduskie lub nepalskie. Również w Dubaju społeczność hinduska obchodzi Holi, czego dowodem są zdjęcia w linku Holi w Dubaju.
Obchodzone jest w dzień pełni księżyca w miesiącu Phalguna, nasz luty-marzec. Jest to jak już wspomniałam takie święto wiosny, kiedy należy się cieszyć żegnając zimę i witając wiosnę. Podczas Holi pali się ogniska oraz obrzuca się nawzajem kolorowymi proszkami lub oblewa zabarwioną wodą. Ma ono również bardziej religijne korzenie, które różnią się w zależności od regionu oraz wyznawanej tradycji hinduistycznej, trochę inaczej jest w śiwaizmie a inaczej w wisznuizmie.
Kolorowe proszki można kupić wszędzie, te zdjęcia zrobiłam na straganach w Orchhy.
Ten dzień dla dzieciaków jest mega zabawą, a jak biali dadzą się oblać to są szczęśliwe na maxa. Tu muszę zaznaczyć, że jeżeli nie chcesz brać udziału w zabawie to nikt cie nie obleje ani nie pomaluje proszkiem. Wystarczy dać znać, że się nie chce. Tak przynajmniej było w Nepalu! Poradzili sobie z chuligaństwem, które jest nam tak dobrze znane z obchodów śmigusa dyngusa, w prosty sposób – osoby które ‘bawią się’ kosztem innych są aresztowane i płacą srogie kary. Nasze polskie władze mogłyby wziąć przykład z nepalskich!
Chociaż jest jeszcze jedna rzecz, która jest dla mnie przynajmniej mega jeżeli chodzi o Nepal!!! Jest to kraj, jedyny w Azji co prawda, który zalegalizował związki osób tej samej płaci. Szacun!
Ta dziewczynka była niesamowita Radość jaka malowała się na jej twarzy kiedy wysmarowywała nas farbą była po prostu bezcenna 🙂
Postanowiliśmy na chwilę iść na kawę i poobserwować z góry ludzi. Poniżej spotkanie dwóch grup 🙂
Pomazali się, pomazali i rozeszli 🙂
Trochę się bałam, że te farby mnie uczulą, albo nie będę mogła ich zmyć, ale na szczęście nie zostawiły po sobie trwałych śladów 🙂
Ten chłopak biegł za nami dobre kilkadziesiąt metrów aby dodać swoich kolorków 🙂 Bardzo pozytywny gość 🙂
Panu sklepikarzowi też się dostało, chociaż oni to pewnie wieczorem dopiero zaczęli zabawę na całego, bo w dzień przecież trzeba pracować.
A tak wyglądał Paweł.
To już Kathmandu
To był na prawdę piękny i kolorowy dzień 🙂
Bardzo fajna zabawa. Z ubrań też tak łatwo schodziła farba jak z twarzy? Ciekawe co to za proszek
z ubrań też zeszło bez problemu! Podobno to jest uzyskiwane z naturalnych składników, chociaż szczerze nie mam pojęcia z czego można uzyskać niektóre kolory.