Podróże małe i duże – Nepal część ostatnia

Dzień ostatni poświęcony był na zwiedzanie Kathmandu. Już co prawda mieliśmy to za sobą, ale pojechaliśmy razem ze wszystkimi. Zawsze w grupie wesoło! Niestety znowu odżyła moja choroba lokomocyjna, słabej jakości drogi i autobus, obudziły ją na nowo 🙁 Myślałam, że wyrosłam z tego, a tu taka niespodzianka, niemiła dość! 
Samo Kathmandu jest bardzo interesujące jeżeli chodzi o architekturę i kulturę! Poniżej zdjęcia z pałacu królewskiego. Nepal nie jest już monarchią, obecnie jest federalną republiką demokratyczną. W 2001 roku doszło do masakry rodziny królewskiej, książę Dipendra zabił dziewięciu członków swojej rodziny oraz ranił czterech. Wśród zabitych był król Nepalu i ojciec księcia w jednym, jego matka, rodzeństwo i członkowie dalszej rodziny. Książę został królem na całe trzy dni, a następnie popełnił samobójstwo. Cała sprawa i tamte wydarzenia owiane są tajemnicą, są również teorie spiskowe, że za tamtymi wydarzeniami stał brat ówczesnego króla, który chciał przejąć władzę. Po tej masakrze autorytet rodziny królewskiej został bardzo osłabiony co doprowadziło do zniesienia monarchii w 2008 roku. Członkowie rodziny królewskiej, teraz jako normalni obywatele, mieszkają w dolinie Kathmandu.

Wanna…

A takie drzwi chętnie zamontowałabym u siebie w domu!

Zatłoczone ulice w okolicach Hanumandhoka Darbar Square

Chyba nie chciałabym być elektrykiem w Azji. Tam wszędzie kable prezentują się w ten sposób. Jak coś się zepsuje to chyba montują nowe, bo nie sposób znaleźć tego, który jest uszkodzony!

C&M, H&M, Addidas, Mango, Zara….

Świątynia z masą małp, kurka wodna no nie pamiętam nazwy 🙁 ale jest to miejsce na górze i do samej świątyni trzeba się wspinać po schodach – jest jedno takie w Kathmandu. Uważajcie tam z bananami i innymi przysmakami dla małp, gdyż małe cholerniki atakują! Najpierw jedna wskoczyła mi na plecy, a potem druga na ramię i próbując wyrwać mi banany podrapała mnie dość okropnie – dalej mam ślady!


Ze świątyni rozciągają się piękne widoki na miasto i dolinę.

A ta wygląda jakby tramwajem jechała 😉

Młynki modlitewne


Stragany, straganiki, sklepy, sklepiki…

A w tym sklepie, Pan miał całą masę przerażających masek. Niestety pozwolił na to jedno zdjęcie, ale cudeńka tam miał. Maski, figurki i biżuterię z różnych zakątków Nepalu. Miał też maskę z kości miednicznej jakiegoś zwierza!


Mimo, że jeden małpiszon mnie napadł boleśnie nie straciłam zainteresowania nimi.

Mały słodziak

A to już jedna ze świątyń w kompleksie Shree Boudhanath


i trochę ujęć miasta


Zakupy na Thamelu. Poniżej jeden ze sklepów ze sprzętem trekkingowym, bardzo polecany w internecie.

Sklep, który mógłby swobodnie konkurować z Desigual. Ciuchy lepsze jakościowo, a ceny wow naprawdę dobre!

I na koniec Pan Strażnik z pałacu – zwróćcie uwagę na żółciutkie skarpetki! Jest to element munduru tych panów, gdyż oni wszyscy mają takie!

Następny post będzie o Ozzy’im 🙂
Share: