Ryżowe tarasy Tegallalang na Bali / Indonezja

Bali – cudowna wyspa, a Balijczycy to przemili ludzie. W końcu i my tu trafiliśmy. Kiedy z Jakarty wybieraliśmy się samolotem do Surabaya wszyscy pracownicy lotniska dziwili się, że nie lecimy na Bali. Każdy wyrażał ogromne zdziwienie, gdyż wszyscy biali przecież lecą na Bali 🙂 No to koniec końców i my tam trafiliśmy.
 
Piękna zielona wyspa! O plażach nic Wam nie powiem, ponieważ tym razem ominęliśmy je. Pojechaliśmy do Ubud, miasteczko w środku wyspy, otoczone polami ryżowymi.
 
Wypożyczyliśmy sobie skuterek i nim też poruszaliśmy się. Ruch uliczny dość gęsty, ale można się przyzwyczaić 🙂

 

 

Tarasy pól ryżowych piękne. Wyobrażacie sobie ile pracy wymagało zrobienie tych poletek?! Masa roboty i to ręcznej. Uprawa też nie jest zmechanizowana, bo w sumie niby jak miałaby być.

 

 

 

Ryż uprawiany jest ciągle. Żniwa odbywają się trzy razy w roku, więc praca wre cały czas.

 

 

Ale nie tylko ryż jest uprawiany na bali. Uprawiają tam również kawę, kakao, pieprz, wanilię, goździki, palmy kokosowe i trzcinę cukrową. Jednakże dla gospodarki wyspy największe znaczenie ma turystyka. Trochę nabruździły im zamachy terrorystyczne, które miały miejsce w 2002 i 2005 roku. Za zamachami stała islamska organizacja Dżimah Islamija uważana za regionalny oddział Al Khaidy. Na szczęście obecnie jest tutaj spokojnie.

 

Większość Balijczyków jest wyznawcami hinduizmu, dlatego też na każdym kroku można spotkać świątynie hindu oraz sklepy sprzedające dary dla bogów. 

 

 

Źródłem słodkiej wody na wyspie są góry. W nich biorą swój początek rzeki, których jest na wyspie masa. Dzięki tym rzekom i tworzonym przez nie jeziorom wyspa jest niezwykle urodzajną krainą.
 
Trzy wulkany to Agung, Batur oraz Batukaru, tym razem nie udało nam się ich zdobyć, bo biedny Paweł rozchorował się. Ale są w planie na najbliższe indonezyjskie wyprawy. Agnung ma 3142 metry nad poziomem morza – przez tubylców uważany jest za siedzibę bogów! Wieżą oni, że mogą oni wywołać wybuch wulkanu aby ukarać ich za brak szacunku lub inne grzechy.

 

 

 

 

Bali to świetne miejsce na emeryturę – tanio, piękna pogoda cały rok, raj na ziemi 🙂 
Dla bogatszych istnieje nawet coś takiego jak rezydencka wiza emerycka – wymagania to 13 tysięcy dolarów amerykańskich na rok, podpisanie papierka że nie będziemy pracować, wiek co najmniej 55 lat oraz zatrudnienie miejscowej pomocy domowej.
 
Dla mniej zamożnych – można wybrać opcję bez wizy rezydenckiej. Maksymalnie ile możemy przebywać w Indonezji to 6 miesięcy, potem trzeba opuścić ten kraj i wjechać ponownie 🙂 I tak w kółko 🙂 
 
 

 

 

 

Śliczny maluch – zabrałabym go gdybym mogła. Chciałam go wyczochrać przynajmniej, ale mamusia nie dała podejść 🙂 Kochająca Mama!

 

 

 

 

 

 

 

 

Zapuszczaliśmy się w różne zakątki i do wielu wioseczek. Widoki wszędzie piękne.

 

Krótki trek w około pól. Gorąco i wilgotno, ale co niesamowite jak tylko wejdzie się między drzewa lasów otaczających pola wilgotność znika a temperatura spada o około 5 stopni! 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jako, że grudzień to pora deszczowa niebo wisiało nisko ciężkie od deszczu. Około południa chmury nie wytrzymały i lunęło. Jak już zaczęło padać to na całego. Pomimo peleryn przeciwdeszczowych byliśmy cali mokrzy. Utopiliśmy też aparat fotograficzny, ale na szczęście był na gwarancji i wymienili nam go 🙂

 

Kaczuchy wśród ryżu.

 

Nadciągam 🙂 Bardzo lubię jeździć skuterem – fajna zabawa!

 

A to nasza strzała!

 

 

Kompletnie przemoczeni postanowiliśmy, że czas na obiad i ciepłą herbatę. Lało jak przyjechaliśmy, jak jedliśmy i jak odjeżdżaliśmy też lało 🙂

 

 

 

 

 

 

Ogromne pajęczyny i pełne pająków do tego. Nie mam pojęcia czy jadowite, zapytany o nie Pan recepcjonista w naszym hotelu nie umiał mi odpowiedzieć 🙁

 

 

Ale wyglądają dość przerażająco i niektóre były na prawdę duże – miały około 5-8 cm.

 

 

 

 

 

 

A to już ostatni nasz dzień w drodze na lotnisko w Denpansar.

I samo lotnisko nad samym morzem.

 

 

Smuteczek, ale wrócimy tam na pewno!

Share: