Jalan Alor Food Street, Kuala Lumpur, Malezja

Szkoda, że nie można nagrać zapachu i przesłać go! Uliczne jedzenie w Malezji pachnie cudownie! Czy niezapomniany zapach duriana – może nie jest on przyjemny, ale niewątpliwie tworzy klimat tych krajów.
Tak jak pisałam w poprzednim poście ulice pachną lekko kwaśno, rozkładającymi się owocami, ale nos się szybko przyzwyczaja i nie przeszkadza to zupełnie.

Smażone kalmary, krewetki czy setki rodzajów satajów (takie azjatyckie małe szaszłyki) dają niezapomniane aromatyczne doznania. Do tego gwar ulicy! Spacerując między restauracyjkami człowiek robi się głodny mimochodem. Myślę, że to ciekawość kubków smakowych, one czując te wszystkie zapachy bardzo chcą spróbować pachnących pyszności!

Cała ulica zmienia się wieczorami w ogromną restaurację. Setki propozycji i dla każdego znajdzie się coś pysznego. Mięsożercy, wegetarianie i weganie – każdego kubki smakowe zostaną zaspokojone!

Idąc wzdłuż restauracyjek jest się zaczepianym przez kelnerów, którzy zachwalają menu. Trudno sie zdecydować gdzie usiąść i skosztować serwowanych dań. Wybraliśmy więc sprawdzoną metodę i usiedliśmy w restauracji, w której gośćmi byli głównie lokalni.

Szczerze mówiąc nie pamiętam zupełnie co jedliśmy. Ja coś bezmięsnego, Paweł miał chyba pierożki z mięsem. Nie dam sobie głowy uciąć, ale pamiętam jedno było pyszne! Pachnące i pyszne 🙂

Jak będziecie odwiedzać kiedyś Kuala Lumpur polecam wybranie się na tą uliczną ucztę! 

Tym razem również nie spróbowałam duriana! Chciałam, ale całego przecież nie kupię, bo co zrobię z reszta. Ale jako, że to nie ostatnia moja podróż do Azji to na pewno kiedyś to zrobię 🙂

Kucharze uwijali się cały czas bez wytchnienia, aby nakarmić wszystkich głodnych.

Share: