Mingun, Ava i zachód słońca przy moście U Bein’a; Myanmar – część 7
Mandalay przywitało nas dzisiaj chłodem poranka, co jest dość zaskakujące gdyż ostrzegano nas przed upałem od samego rana. Pierwszym punktem programu był rejs największą rzeką Myanmaru – Ayeyarwaddy do wioseczki o wdzięcznej nazwie Mingun.
Przystań jak przystało na Azję bardzo prowizoryczna, więc dotarcie do naszej łodzi (oczywiście przycumowanej w przed ostatnim rzędzie) wymagało niemalże umiejętności linoskoczka.
Po godzinnym rejsie leniwą Ayeyarwaddy, przy zejściu na ląd powitały nas monumentalne budowle, które niegdyś przedstawiały lwy. Po naszych podróżach przywykliśmy już że Azja usiana jest ‘klamotami’, sle to co ujrzeliśmy tutaj było na prawdę imponujące! Pozostałości niedokończonej pagody, a w zasadzie samej jej podstawy, górują nad małą bambusową wioseczką.
Ambicją fundatora, ówczesnego władcy tych terenów, było zbudowanie największej na świecie ceglanej świątyni, z największym dzwonem z brązu, a całości miały strzec największe posągi lwów. Pan chyba cierpiał na megalomanię 🙂
Na skutek intrygi nadwornego astrologa, podjudzanego przez lud, budowę przerwano.
Ponieważ pagoda nie została ukończona dzwon nie został nigdy zawieszony. Stoi teraz nieopodal na podporach. Waży bagatela ponad 90 ton. Można nawet wejść do niego 🙂
Paweł we wnętrzu dzwona
Następnie popłynęliśmy do Ava zobaczyć kolejne klasztory. Pierwszym był piękny
klasztor, który stoi na 267 palach. Niektóre z nich mają nawet 60 metrów wysokości od podstawy świątyni do dachu. Budynek jest przykładem kunsztu lokalnych cieśli, a jego niezwykły urok potęguje wszechogarniający zapach tekowego drewna.
W klasztorze działa cały czas szkoła dla dzieci z okolicznych wiosek.
A ja jak to ja zaprzyjaźniałam się z miejscowymi… czworonogami 🙂
Żółty klasztor słynny jest z pięknych sztukaterii zdobiących jego dach. Chyba tylko ze względu na nasze zmęczenie nie byliśmy w stanie docenić pełni jego walorów, choć niewątpliwie jest wyjątkowy.
Ostatnim punktem programu na dziś był zachód słońca przy tekowym, a jakże, moście U Bein’a. Jest to jedno z ‘must see’ w Myanmarze. Najprawdopodobniej większość z Was widziała go choć raz w życiu na zdjęciu. Jeżeli nie zaraz zobaczycie 🙂
Podobno nie pozują a tu proszę 🙂
18.02
Leave a Comment