Rinjani dzień 1 – Lombok/Indonezja
Indonezja 🙂 Kocham ten kraj! Po około 4 godzinach snu trzeba było wstać. Zmęczeni byliśmy okrutnie po około 20 godzinach w podróży. Ale cóż tak to sobie zaplanowaliśmy. Z drugiej strony obudzić się z takim widokiem… Bezcenne!
Trochę stresu było z przesiadka na Bali, gdyż na bagaże czekaliśmy całą wieczność. W związku z tym, jak już je dostaliśmy, to biegliśmy na terminal krajowy, a to spory kawałek. Na szczęście mają wózki więc nie musieliśmy targać tych toreb. Dotarliśmy na odprawę w ostatniej chwili.
Z lotniska Praya na Lombok do Senaru czekały nas jeszcze 2 godziny autem. Do hotelu dotarliśmy koło północy, kolacja, kąpiel, małe przepakowanie i spać, a budzik zadzwonił o 5.20.
Trek zaczęliśmy około 8.00 z wioseczki Sembulan. Plan na dziś to dotarcie na brzeg krateru (około 2600m) na nocleg.
Szczerze nie sądziłam, że będzie tak ciężko! Bardzo długie strome podejście od POS2 na brzeg krateru (zmiana wysokości o około 1100 m). Te 4 godziny snu i zmęczenie podróżą na pewno miało tutaj również ogromne znaczenie. A dodatkowo pogoda zmieniająca się cały czas – gorąco i słońce, za chwilę schodzące chmury, mgła i uczucie strasznego chłodu, deszcz i tak na zmianę. W międzyczasie mieliśmy postój około 3,5 godziny – raz bo strasznie lało, a potem na obiad. Na miejsce obozowania dotarłam około 16.00. Paweł przyszedł 2 godzin później, szczerze zaczęłam już się martwić o niego, bo słabo się czuł cały dzień. Najprawdopodobniej zatruł się czymś podczas podróży.
Takie zadaszenie zrobiła nasza ekipa kiedy zaczęło padać, a zrobiliśmy przerwę na obiad.
A z takim widoczkiem ten obiad pałaszowaliśmy 🙂
Jeżeli chodzi o obiad to był pyszny! Panowie przygotowali dla nas smażone tofu, tempeh i warzywa. Paweł dostał tez kuraka. A na deser owocki. Kolacja też była wyborna!
Na brzegu krateru zalegała mgła co jeszcze potęgowało uczucie zimna.
Tutaj widać portera. Noszą swój ładunek na kiju w koszach. A dodatkowo większość z nich idzie na bosaka. Kiedy zapytałam się jednego z naszych czemu powiedział, że urodziła się boso to i chodzi boso 🙂
To był ciężki dzień. Następnym razem jednak zrobimy sobie dzień odpoczynku po podróży i trekiem. Nie był to dobry pomysł aby zaczynać od razu. Dodatkowo Paweł przed wycieczką był chory i brał antybiotyk, a jeszcze się zatruł po drodze.
Leave a Comment