Kilimandżaro dzień 7 /Barafu do Uhuru Peak do Mweka/
Z obozu Barafu (4600m) na szczyt Uhuru Peak (5895m) do obozu Mweka (3100m).
Ruszyliśmy na szczyt chwilę po północy. Krok za krokiem, powoli, powoli pod górę! Zdjęć z wchodzenia na szczyt nie mam, bo ciemno było 🙂 Zdjęcia są ze szczytu i ze schodzenia do obozu.
Szczerze powiem – było zimno, cholernie zimno! Przez cały czas trzęsłam się jak osika i zupełnie nie mogłam się rozgrzać. Nienawidzę zimna i zastanawiałam się ‘co ja tutaj robię’. A potem zaczęło wiać. Zimno, lodowaty wiatr – co ja robię tu!?
Zamknęłam się w sobie i brnęłam dalej. Bo w końcu kto ma dać rade jak nie ja! I po około 7 godzinach dotarliśmy na szczyt. Miałam kilka chwil zwątpienia. Było trudno, nie ukrywam! Jest to walka ze sobą samym, ze zmęczeniem, z chorobą wysokościową, albo bardziej z krótkim i płytkim oddechem z powodu braku tlenu. O oddech trudno też przez ten lodowaty wiatr.
Kiedy doszłam do tablicy z napisem Uhuru Peak byłam naprawdę szczęśliwa! Było mi zimno, przeraźliwie, miałam problem z oddechem (to tak jakby ktoś położył Ci bardzo ciężki kamień na klatce piersiowej) i byłam zmęczona jak jeszcze nigdy w życiu – ale szczęśliwa! Taki śmiech przez łzy 😉 To takie dobre uczucie – wygrałam ze swoimi słabościami!
Zejście na dół do Barafu zajęło nam około 4 godzin. W obozie przywitał nas Filbert szklanką soku z mango. Potem krótka drzemka i lunch. Około 14 zaczęliśmy długie schodzenie na ostatni nocleg na górze w obozie Mweka (2975m). Tego dnia szliśmy około 20 godzin, a różnica wzniesień którą pokonaliśmy to ok 4100m. To był długi i męczący dzień. Do obozu dotarliśmy już po zachodzie słońca.

Nad Barafu jest jeszcze jedno miejsce, w którym można obozować przed szczytem, jednak aby tu spać trzeba mieć specjalne pozwolenie.
Na takich wózkach zwozi się chorych na dół. Wózek prowadzi czworo ludzi. Chory położony jest na materacu, w śpiworze i przywiązany jest pasami. W zależności od stanu zdrowia, albo zwozi się tym wózkiem poszkodowanego do lotniska dla helikopterów, lub na sam dół do bramy parku.
Po kolacji rozdzieliliśmy napiwki dla naszej mega ekipy i padliśmy po wyczerpującym dniu.
O napiwkach, kosztach, co zabrać itd. napiszę w podsumowaniu.
Leave a Comment