Kambodżańska dżungla

Kambodżańska dżungla niewiele różni się od tej, którą widziałam w Tajlandii, Indonezji czy nawet w Tanzanii. Taką ‘prawdziwą’, jak z filmów, to chyba tylko w Amazonii można zobaczyć. Może kiedyś będzie mi dane.

2

Ruszamy…

3

Mrówki, mrówki i jeszcze raz mrówki! Małe, duże, czarne, czerwone, milion rodzajów.

4

Wodospad numer 1.

Na trek po dżungli udaliśmy się na północny wschód od stolicy kraju, w okolice miasta Senmonorom. Organizacją zajęła się w pełni lokalna firma – Mondulkiri Tour (tu macie ich stronę internetową www.mondulkiritour.com). W dżungli towarzyszył nam właściciel Vanleang i drugi przewodnik Nara. Jeżeli będziecie kiedyś korzystać z ich usług, poproście o to, aby szedł z Wami Nara – jest to przemiły człowiek! Nara pochodzi z ludu Pnong, którego językiem jest pnong. Jest to jeden z rdzennych języków Kambodży i nie ma pisma. Pnong to największa rdzenna mniejszość w Kambodży, żyjąca w górach w większości w prowincji Mondulkiri.

1

Nara – nasz przewodnik. Auto trochę wygląda tak jakby właściciel zawsze chciał mieć tuk tuka a trafił mu się samochód 🙂

Trek był dość wymagający, głównie z powodu dużej wilgotności powietrza  i dość wysokiej temperatury. Dodatkowo musieliśmy zmienić trochę trasę, gdyż w lesie działali nielegalni drwale.Co to dużo gadać, złodzieje drewna po prostu. Musieliśmy ominąć ich dużym łukiem, co by nasi przewodnicy nie mieli problemów. Przez to długi czas przedzieraliśmy się przez dżunglę, krzaczory, kolczaste liany, pająki i inne robactwo. Jak koleżankę oblazły mrówki i trochę się przestraszyła i zaczęła krzyczeć – nasz przewodnik stwierdził ‘ha to kwaśne mrówki, my je jemy’ hehe.

5

7

Całkiem nieżle wtapiam się w tło 🙂

8

To jest wlot do ula!

10

11

12

Pajęcza norka. Mieszkańca na szczęście nie widziałam, ale bydlak duży musiał być, bo norma jakieś 7cm średnicy ma!

13

Wodospad do którego dotarliśmy pierwszego dnia wieczorem był absolutnie piękny! Nocowaliśmy w hamakach około 100 metrów do niego. Tyle, że te 100 metrów było pod górę.

14

Wodospad numer 2.

16

Woda w wodospadzie zimna na maksa. Myślałam, że serce mi stanie, ale po długiej wędrówce musiałam spłukać z siebie pył i lepkość 🙂 Wiadomo na ‘czyściocha’ lepiej się śpi.

17

Wodospad numer 3 od strony jaskini za nim.

19

To niestety skutki wycinania lub wypalania lasów 🙁 Puste łaki bez niczego na nich.

18

Nara z najmłodszym synkiem.

17a

Kolacja przygotowana przez naszych przewodników była nieziemsko pyszna. Z rosnących w okolicy bambusów zrobili garnki oraz zastawę. Niesamowite jest to, że dalej potrafią robić takie rzeczy. Bambus jest wdzięcznym tworzywem to na pewno, ale ja nie wiedziałabym jak się za to zabrać. Żyją niewątpliwie bliżej natury niż my!

Drugiego dnia nasza trasa wiodłą do rezerwatu słoni, gdzie mogliśmy je nakarmić i wykąpać.

Deforestacja niestety jest na dużą skalę. Drewno jest również kradzione z lasu. Wiem, że tam bieda aż piszczy, ale to niestety nie rozwiąże problemów, a na dłuższą metę je powiększy. Wycinane są duże, wiekowe drzewa, takich miejsc jak te poniżej mijaliśmy sporo.

6

6a

Shot with DxO ONE

Shot with DxO ONE

6b

Kolejna wyciąta połać lasu.

Lasy są też wypalane. W zasadzie jak tam byliśmy to zasze gdzieś widać było unoszący się dym nad dżunglą. Edukacja tylko może coś zdziałać w tej kwestii.

Z dżungli wyszliśmy do takiej wioseczki, gdzie zakończyliśmy nasze dwa dni z dala od cywilizacji.

20

21

Szkoła, w której wolontariusze uczą dzieci angielskiego.

Share: