Namibia – Botswana – Zimbabwe, dzień 12, Etosha (Namutoni Camp) – Tsumkwe, Namibia
24.04.2019 Namibia – Botswana – Zimbabwe dzień 12 – Etosha (Namutoni Camp) – Tsumkwe
Rano game drive! Bardzo chcieliśmy zobaczyć afrykańskie koty i hieny. Hieny się udało – cała grupa koło wodopoju i jedna kapiąca się. Jestem bardzo zadowolona, bo hieny są fascynujące. Kotów niestety nie udało się zobaczyć. Wszystkie inne zwierzaki widzieliśmy w dużych ilościach, nawet 6 lisków udało nam się zobaczyć. Po trzech godzinach jeżdżenia, szukania i marznięcia okrutnie wróciliśmy do Namutoni. Tam spotkaliśmy rodzinkę mangust – cudowne zwierzaczki i zachowują się jak moje kochane freteczki, nawet gugają tak samo! I bawią się tak samo 😊
Hiena cętkowana (Krokuta cętkowana) to największa z żyjących obecnie hien. Wydaje odgłos, który jest podobny do histerycznego śmiechu, trochę jak z horroru. Są to bardzo inteligentne zwierzęta i świetni myśliwi. Rodziny są bardzo terytorialne, a przewodzi im samica.
Mangusty pręgowane 🙂 Cudowne zwierzaczki!
Grey go-away-bird albo inaczej Grey Lourie.
Podczas śniadanie podeszła do nas nasza dzisiejsza przewodniczka i powiedziała, że widziano lwy chwilę temu przy wodopoju Groot Okevi. Zebraliśmy się szybko, bardzo szybko i pognaliśmy tam. I udało się! Przyjechaliśmy tam i faktycznie zastaliśmy młodą lwicę wylegującą się w cieniu drzewa. Obserwowaliśmy ją około 45 minut i doczekaliśmy się drugiej kociej dziewczyny. Super! Mam na liście trzeciego zwierzaka z wielkiej 5tki 😊Bardzo się cieszę, że nam się udało!
Po tym owocnym spotkaniu wyruszyliśmy w trasę, do przejechania sporo kilometrów. Nasz cel to Tsumkwe – stolica Buszmenów. Po drodze zajechaliśmy do Hoba, żeby zobaczyć największy meteoryt świata.
Przypuszcza się, że spadł 80 tysięcy lat temu i waży około 60 ton.
Samo Tsumkwe to niewielkie miasteczko, ale bardzo rozłożyste. Na stacji benzynowej kupiliśmy od chłopców rzeźbionego żółwia i kilka bransoletek. Za zarobione pieniądze chłopcy od razu zrobili zakupy jedzeniowe w pobliskim sklepiku.
Nocleg w Tsumkwe Lodge – rustykalny rzekłabym, ale wygodny. Domki takie trochę jak nad morzem w latach 90-tych. Kolacja i śniadanie za to były pyszne!
Leave a Comment