Pierwszy dzień w San Francisco

Po przylocie wczoraj odebraliśmy autko, zamówiliśmy sobie Jeepa Grand Cheeroke – trochę z sentymentu, a tak w ogóle to jest to super auto. Dojechaliśmy do hotelu (pisałam o nim w poprzednim poście) i poszliśmy na jedzonko. Meksykańska restauracja Papito w dzielnicy Hayes Valley (425 Hayes St) – bardzo dobre jedzienie i piwo! Bardzo dobre – polecam!

Pogoda dziś dopisała nam bardzo! Pełne słońce i bezchmurne niebo, co podobno nie jest normą w tym mieście. Śniadanko zjedliśmy w przemiłej restauracyjce Plain Jane (1000 Guerrero St) w dzielnicy Mission – śliczna domkowa dzielnica, a śniadanie było pyszne! Ogromne porcje, moim Black Cod Benedict i Chorizo Scrumble Pawła najadły by się pewnie z 4 osoby! Oprócz pysznego jedzenia w Plain Jane podają bardzo dobrą kawę!

Po śniadaniu ruszyliśmy na eksploracje miasta. Na pierwszy ogień poszła Baker Beach z pięknym widokiem na Golden Gate. Z parkingu prowadzi bardzo ładna ścieżka spacerowa. Sama plaża jest piękna i szeroka, ale woda w oceanie zimna jak diabli! A na plaży masa golasów 🙂 Mówią, że jak się przyjeżdża do SF to w przeciągu kilku dni na pewno się jakiegoś zobaczy – i proszę 🙂

Z plaży są piękne widoki na Golden Gate, zresztą zobaczcie sami na zdjęciach. Zaraz po wizycie na plaży pojechaliśmy na drugą stronę mostu. Postanowiliśmy pojechać do Muir Woods zobaczyć sekwoje, niestety nie doczytaliśmy, że parking trzeba zarezerwować wcześniej, a w okolicy nie ma internetu! Muir Woods zobaczymy kiedy indziej, a za to pojechaliśmy na kawkę z widokiem 🙂 Brak zasięgu komórkowego bardzo mnie zaskoczył 🙂

Kawka z widokiem 🙂

Aby zarezerwować parking przy Muir Woods należy udać się na stronę https://gomuirwoods.com/ – przy rezerwacji parkingu można od razu zakupić bilety i uniknąć stania w kolejce do kasy na miejscu. Parking to koszt 8$ za auto, a wstęp do parku to 15$ od osoby (dzieci do 15 roku mają wstęp za darmo).

Jako, że nasze plany nie do końca wypaliły postanowilismy poszwędać się po okolicy. Piękne, kręte, wąskie szosy wiodące przez lasy. Ale tam pachniało! Jeżdżąc tak sobie bez celu trafiliśmy do miasteczka Petaluma – urokliwe bardzo! W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Corte Madera w knajpce The Counter Custom Build Burgers. Jadłam tam pysznego burgera bez mięsa, a jednak z ‘mięsem’ – impossible burgers. Nie mam bladego pojęcia z czego robią te burgery, ale są pyszne!

W okolicach Golden Gate ‘spotkaliśmy’ gęstą, bardzo gęstą mgłę! Niesamowicie wyglądała. Do hotelu jechaliśmy ulicą Divisadero, która podobno dzieli miasto pogodowo na pół – do tej ulicy jest ładna i sucha pogoda, od niej w kierunku GG mglista i mokra. Dodatkowo jest mega stroma i długaśna 🙂

Golasy na plaży 🙂
Share: