Mały teaser co będzie już niebawem 🙂
Drugiego dnia skuterowego zwiedzania pojechaliśmy na południe. Można tam zobaczyć m.in. Coconut Tree Prison, zwane również Phu Quoc Prison (więzienie), ale tam nie pojechaliśmy. Nie byliśmy w humorze. Pojechaliśmy na samo południe do miasteczka An Thoi, choć może miasteczko to za dużo powiedziane. Dalej na południe od wyspy znajduje się jeszcze kilka wysepek. Obecnie w budowie jest kolejka linowa, która będzie na nie prowadzić. Jednego wieczora w barze spotkaliśmy Austriaka, który pracuje przy jej budowie. Nie pamiętam niestety ani jego imienia, ani firmy. Jeżeli chodzi o firmę to jest to jedna z tych co wybudowała większość kolejek linowych obsługujących austriackie stoki 🙂
Jak już wspominałam w poprzednim poście Phu Quoc nie jest ogromną wyspą 🙂 Ma tylko ok. 30 km długości i 19 km szerokości. Można więc ją swobodnie objechać nawet na rowerze. My wypożyczyliśmy sobie skuter ze względu na pogodę i na to, że przez ulewne deszcze część dróg zmienia się w rzeczki i łatwiej je pokonać motorkiem niż na rowerze.
Znowu wylądowaliśmy w Wietnamie i znowu na tydzień tylko. Jeżeli szukacie info o wizach to jest w poście z przed mniej więcej roku – nic się nie zmieniło w tych kwestiach. Tym razem postanowiliśmy się polenić, poczytać książki i popływać w morzu lub basenie. Nie do końca się udało 😉 Bo zaraz zaczęły nas stopy swędzieć, no i oczywiście trzeba sprawdzić co dzieje się na końcu tej czy innej drogi 🙂
Jeden z najdroższych hoteli w Bangkoku – Banyan Tree, a na 61 piętrze bar. Drogi strasznie, ale na kilka drinków zawsze można się tam udać, aby popodziwiać panoramę miasta i zachód słońca nad Bangkokiem. Zajechaliśmy pod hotel taksówkami motorkowymi; chyba nie zdarza się to często, gdyż boy’e hotelowi nie bardzo wiedzieli jak się zachować 🙂
Ngapali to piękna, malownicza mieścinka nad Oceanem Indyjskim, a dokładniej nad Zatoką Bengalską. Cudowna!!! Ale aby się tam dostać z Bagan spędziliśmy trochę czasu w samolocie! Tym razem nie było mgły, tylko lot był dość zadziwiający. Z Bagan polecieliśmy do Heho, potem do Mandalay a dopiero potem do Tandwe, czyli lotniska koło Ngapali.
Z samego rana pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka Nyaung U. Dzień targowy jak to dzień targowy, tłoczno i gwarno. I w tym tłoku i gwarze jeden z kupców przejechał mi wozem z drewnianymi kołami po stopie – aaaaauuuuaaaaa!
Rano pojechaliśmy zobaczyć klasztor Salay Yoke Soun Kyaung Taw Gyi. Piękny drewniany dziewiętnastowieczny budynek.
No cóż nie zawsze wszystko można zaplanować! Na lotnisko przyjechaliśmy na 7, gdyż nasz lot miał być chwilę po 8.00. Jest właśnie godzina 12.40 a my zamiast śmigać rowerami między świątyniami w Bagan, dalej siedzimy na lotnisku w Mandalay. W Yangonie jest gęsta mgła i samoloty czekają na start.
Padam na ryjek. Ostatni tydzień intensywnego podróżowania, wstawania wcześnie rano i chodzenia spać późno odcisnelo swoje piętno! Dziś rano ledwo się podniosłam, budzik został zignorowany a jak tylko wsiadam do busa to zasypiam 😂
Cześć, mam na imię Wanda. Na moim blogu możecie poczytać o Dubaju, w którym mieszkam, oraz o różnych miejscach, które odwiedziłam :) Kocham podróże i góry, bardzo... kocham też małe futrzaki, które mieszkają ze mną, a mianowicie fretki!