Pisałam już kiedyś o wycieczce na półwysep Musandam w Omanie i pływaniu łódeczką. Wtedy płynęliśmy z miejscowości Dibba – dla ciekawych poniżej jest odnośnik do tamtego posta
Browsing Category
Część druga khasabskiej opowieści i kolejna porcja zdjęć. Musiałam to podzielić na dwa, bo nie umiałam wybrać ze zdjęć. A szczególnie delfinie zdjęcia były dla mnie problemem, nastrzelaliśmy ich całą masę, bo strasznie podekscytowana byłam! Jak tylko widzę delfiny to przypomina mi się ‘Autostopem przez galaktykę’ i piosenka śpiewana przez delfiny o treści ‘farewell and thanks for all the fish’ 🙂
Kiedyś już pewnie pisałam o tej inwestycji 🙂 W przyszłym tygodniu rusza pełną parą! Będzie miał 11 stacji oraz stacje przesiadkowe na metro – będzie to stacja Dubai Mariba (stacja numer 5) i Jumeirah Lake Towers (stacja numer 3) – oznacza to, że będzie można się dostać na plaże, do Dubai Marina i JBR nie korzystając z auta, co myślę trochę pomoże tym zakorkowanym już strasznie dzielnicom. Tramwaj będzie tez miał połączenie z kolejką na Palmie Jumeirah!
Jeżeli chodzi o opłaty za przejazd to czytałam już tyle różnych wersji, że nie wiem czego się trzymać 🙂
W ostatnim z artykułów jest napisane, że przy wsiadaniu do tramwaju naliczana będzie najwyższa taryfa (7,50 aed) i potem przy wysiadaniu, jeżeli przejechało się mniej stref pieniądze będą oddawane (oddają do 4,50 aed – czyli najtańszy przejazd jest za 3 dirhamy).
Zobaczymy jak to będzie na pewno.
Co roku w Dubaju odbywa się impreza o nazie Dubai Food Festival – wystawiaja się na niej restauracje, odbywają się warsztaty kulinarne – często prowadzone przez znanych szefów kuchni! Można się najeść, napić piwka, posłuchać muzyki, podpatrzyć triki.
Tegoroczny a właściwie przyszłoroczny festiwal bedzie miał miejsce w lutym od 6 do 28 i juz zaczął się promować. W ponizszym linku znajdziecie filmik, w którym szefowie kuchni ‘budują’ najbardziej znane dubajskie budynki z jedzenia 🙂
No cóż może dla palących to raj, bo palić można w wielu miejscach publicznych – restauracjach, klubach, barach. Tak na prawdę zakaz palenia występuje tylko w szpitalach, kinach, od kilku lat w centrach handlowych, na boiskach oraz placach zabaw dla dzieci i w środkach transportu publicznego. Wszędzie indziej palić można :/
Dla wszystkich przyjezdnych z krajów takich jak Polska na przykład, gdzie palenie generalnie w miejscach publicznych jest zabronione jest to dość uciążliwe! Musze powiedzieć, że jak tu przyjechałam to bardzo trudno było mi zaakceptować to, że znowu kiedy wychodzę na imprezę to muszę liczyć się z tym, że po wyjściu z lokalu będę miała zapach podobny do popielniczki.
A tu proszę dziś w internecie napotykam artykuł z przedwczoraj, że zakaz palenia zostanie rozszerzone o kolejne miejsca publiczne! Mam nadzieję, że właściciele klubów i pubów nie znajdą jakiegoś obejścia na ten zakaz! Nie palę i noszę soczewki kontaktowe i zadymione miejsca nie sprzyjają moim oczom. Ale nie tylko ja narzekam, wielu z moich palących znajomych też narzeka na zadymione kluby, czasem jest tak gęsto, że można byłoby siekierę powiesić!
Liczę, że od nowego roku się to zmieni 😀
Aby wspiąć się na Ella Rock i popodziwiać widoki trzeba sobie zarezerwować około 4 godzin (2 w jedną i 2 z powrotem). Najpierw trzeba się przejść torami, gdyż to jedyna trasa jaka prowadzi do początku szlaku. Torami tymi jeżdżą pociągi, ale tylko kilka razy dziennie, a poza tym są ode wolne i dość głośne więc spokojnie zdążycie zejść im z drogi.
Cała trasa jest niezbyt dobrze oznaczona, więc najlepiej zabrać ze sobą jakiegoś miłego tubylca, który za niewielką kwotę (około 15 usd) chętnie pokaże drogę i dodatkowo opowie coś o okolicy.
Szlak na górę wiedzie przez herbaciane plantacje oraz w pobliżu domów. Jeżeli jesteście ciekawi jak się w nich żyje zawsze można zapukać do drzwi, a mieszkający tam zazwyczaj chętnie częstują herbatą.
Widoki są zapierające dech w piersiach!
Na szczycie znajduje się ‘herbaciarnia’, niestety nie udało nam się w niej napić herbaty. Otwarta jest w godzinach porannych, a my weszliśmy tam pod wieczór. Przyznam, że trochę żałowałam, że nie udało nam się napić tam herbaty!
A to widoczki ze szczytu.
Hotelik, w którym mieszkaliśmy był nie najgorszy, ale niestety usytuowany kawałek za miasteczkiem, W związku z tym nie mogłam zakosztować ‘życia nocnego’ Ella 🙂 Pokoje bardzo czyste, wifi w całym hotelu i piękny widok z tarasu! Niżej zdjęcia z tarasu, w takich okolicznościach przyrody śniadanie smakuje wyśmienicie!
Przed lotem postanowiliśmy zobaczyć plaże Sri Lanki, no może nie wszystkie ale chociaż jedną. Wybraliśmy się do Negombo blisko Colombo. Plaża byłą ładna, szeroka i dość czysta, aczkolwiek toalety przy niej nieużywalne.
Woda w oceanie przyjemna, ani za ciepła ani za chłodna.
Większość z tych małych dziurek w piasku była szybem wentylacyjnym krabich norek 🙂 Cała masa małych krabików biegała po plaży 🙂
Trzy kolory stópek 🙂
Park narodowy Horton Plains to absolutnie magiczne miejsce.
Jest to płaskowyż, który leży na wysokości 2100 – 2300 mnpm, żyje tu wiele endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Jest to również miejsce w którym swoje źródła mają trzy główne rzeki Sri Lanki.
Oryginalna nazwa to Maha Eliya Thenna co oznacza wielka otwarta równina, na Horton Plains nazwa została zmieniona za czasów panowania tam Brytyjczyków, a Sir Robert Horton był gubernatorem Cejlonu.
Bilet wstępu do parku zależy od tego czy jest się samemu czy z grupą. Nas było 5 osób i kosztowało nas to 2500 tysiąca rupii od osoby.
Kiedy przyjechaliśmy do parku było bardzo zimno, nie miałam termometru niestety, ale muślę, że ie było więcej niż 13 stopni. Ale pogoda zmieniała się kilka razy! Cała trasa ma jakieś 8 kilometrów, a mieliśmy lato, wiosnę i jesień – tylko śnieżycy brakowało 🙂
Pierwszym punktem na trasie jest Little World’s End, czyli mały koniec świata. Jest to klif o wysokości 270 metrów. Można z tego miejsca zobaczyć południowy wschód wyspy.
Dalej ścieżka prowadzi do World’s End czyli końca świata. Jest to klif o wysokości 870 metrów i w ładny dzień można zobaczyć morze w oddali.
A to właśnie Koniec Świata 🙂
Takiego małego stworka też spotkałam i nakarmiłam ziarenkami 🙂 Bardzo smakowały jej 🙂 Ciekawe, że nasze wiewiórki są rude a tam czarne.
I nasza ekipa na końcu świata.
Chmury idą, przychodzą tam codziennie i dlatego jest las tam nazywany jest lasem chmur, czy chmurnym lasem hmmm nie mam pojęcia jak to przetłumaczyć 🙂 Chmury są tam tak nisko, że zahaczają o czubki drzew. W ten sposób woda z chmur zostaje w lesie – jest to ogromne źródło wody dla lasu.
Tutaj pogoda zmieniła się na jesienną mżawkę i znow zrobiło się zimno. Zdejmowałam bluzę i zakładałam ją kilka razy w przeciągu 15 minut 🙂
Kolejnym przystankiem były wodospady Bakera.
A tu przyszło znowu gorące lato 🙂
Na samym końcu spotkaliśmy jelenia Sambar. Piękne zwierzę i w ogóle nie bało się ludzi. Minę miał taką, przestańcie w końcu robić mi zdjęcia tylko dajcie mi końcu jakieś smakołyki 🙂
Ciekawostka, kiedy Angole zaczęli uprawiać herbatę na Sri Lance mieli ogromny problem gdyż lankijskie kobiety powiedziały im, że mają pocałować się w tyłki i one tej herbaty zbierać nie będą. Rozwiązali go dość szybko, a mianowicie sprowadzili 50 tysięcy hinduskich rodzin i hinduskie kobiety zostały zbieraczkami herbaty. Tak też właśnie na Sri Lance pojawili się Tamilowie. W tej chwili również głównie hinduski zbierają herbatę na plantacjach.
Plantacji jest bardzo dużo, w zasadzie plantacja na plantacji, plantacją pogania. Wyglądają bardzo malowniczo. Myślę, że praca przy zbieraniu i pielęgnowaniu herbaty to trudny kawałek chleba. Cały dzień na nogach z koszem na plecach i bieganie pod górę i na dół zbocza.
A ten las taki trochę Polski przypominający, prawda?!
Widoczki z hoteliku World’s End – cudowne miejsce z dala od cywilizacji, nawet zasięgu tam prawie nie ma 🙂 Nasza piątka, przewodnik i kierowca – byliśmy jedynymi gośćmi w hotelu. Przygotowali dla nas pyszną kolację oraz kanapki na drogę 🙂 Niżej zobaczycie jak napisali na opakowaniu wegetariańskie hihi
A tu kierowca załapał się na zdjęcie 🙂 Niestety imię miał dość dziwaczne i oczywiście nie pamiętam go :/
Wieczorem przed kolacją poszliśmy z chłopakami na krótki, może trzy godzinny trek po okolicy. Pięknie tam!
Vegetartyn hihi – to ja 😀
Szczyt Adama, po syngalesku Sri Pada. Jest to góra ważna dla buddystów, hinduistów, muzułmanów i chrześcijan – ciekawe nie? Wszystkie duże religie i jedna góra. Na szczycie znajduje się 1,5 metrowe wgłębienie, które przez wyznawców hinduizmu uważane jest za odcisk stopy Shiwy, Buddy przez buddystów oraz Adama przez chrześcijan i muzułmanów. Część chrześcijan z Indii uważa, że ten odcisk należy do świętego Tomasza apostoła. Kurka wodna 1,5 metrowa stópka – ten Tomasz musiał być gigantem! Z tego powodu miejsce to jest celem wielu pielgrzymek. Pielgrzymki te odbywają się głównie od grudnia do maja. Dzieje się tak między innymi dlatego, że w pozostałych miesiącach roku pogoda jest tam niestabilna. Często pada deszcz, wieje silny wiatr, a szczyt otulają gęste mgły – to też przytrafiło się mi kiedy się wspinałam tamże.
Niestety poza sezonem pagoda znajdująca się na szczycie jest zamknięta i odcisku stopu tych wszystkich postaci nie mogłam niestety zobaczyć.
Oprócz tego jest to piąty co do wysokości szczyt Sri Lanki. Jego wysokość to 2243 m npm. a zbocza góry porośnięte są wiecznie zielonym lasem podzwrotnikowym.
Pagoda na szczycie otulona chmurami.
Zimno było jak diabli. Deszcz, bardzo silny wiatr i chmury, myślę, że temperatura wahała się w okolicach 10 stopni.
Szczęśliwa ekipa na szczycie, najszybszy we wspinaczce na te mordercze schody był ten po prawej – zajęło mu to 2 godziny, na drugim miejscu byłam ja – 2 godziny 30 minut, a potem kolega po lewej 3 godziny 20 minut 🙂 Koleżanki dotarły na szczyt duuużo później, kiedy my byliśmy już dawno w drodze na dół.
Trasa na górę wiedzie po schodach, wielu schodach i jest dość męcząca. Myślę, że była jeszcze bardziej męcząca ze względu na panujące warunki atmosferyczne.
Liczyłam na piękne widoki i super zdjęcia, a niestety zobaczyłam tylko mgłę, chmury, mgłę i deszcz. Ale warto było, chociażby dla walki z samym sobą 🙂 Już nie wnikając, że zejście było trzy razy gorsze niż pięcie się pod górę!
Ale jak widać humor i tam mi dopisywał, choć zmarznięta, zmoknięta, a nogi miały ochotę wziąć wolne ode mnie. Nie lubię schodzić po schodach, szczególnie jak jest ich kilka tysięcy!
Takie mgliste widoki towarzyszyły mi dużą część drogi na dół. Na szczęście niżej się trochę wypogodziło i zaczęło być coś widać, a to coś często zapierało dech w piersiach. Trochę to rozpraszało również chęć moich nóg do pójścia w cholerę. A najlepiej rozproszyły tą chęć pijawki, znalazłam trzy podróżujące po mojej łydce w kierunku uda – na szczęście wciąż podróżowały, nie wiem co im przeszkadzało w łydkach, były ogolone, ale jak widać nie dość dobre dla nich. Co z drugiej strony było dobre dla mnie gdyż nie musiałam ich odklejać już krew pijących 🙂 Nie zmienia to faktu, że to obrzydliwe jak obłażą Cię ci mali krwiopijcy.
Szczyt Adama to miejsce gdzie aż roi się od rzeczek i wodospadów. Szum wody słychać prawie cały czas, a od czasu do czasu można zobaczyć mniejszy lub większy wodospad.
Pięknie – chyba widać zresztą jak cieszy mi się micha!
Chmury zostają u góry, a ja schodzę na dół i zaczynam podziwiać widoczki.
Czasem miałam wrażenie, że te schody budują się same przede mną tak na złość abym padła tam na twarz i została na wieki. Po Szczycie Adama mam schodowstręt hihi
I jeszcze trochę więcej schodów…
Na początku drogi mamy Buddę
i Ganeshę. Innych bóstw nie znalazłam.
Zaczynaliśmy naszą wspinaczkę o 3 w nocy, więc nie mogłam robić zdjęć wchodząc pod górę, za to mam masę z drogi powrotnej 🙂
A taki oto ‘obraz’ wisiał w moim pokoju hotelowym 🙂 Nie wiem kogo chciał autor tu uwiecznić, ale Dawid to mu nie wyszedł 😛
Podsumowując polecam wejście na Sri Pada i trochę walki z własnymi nogami 🙂
Dambulla to zespół świątyń w jaskiniach. Ta buddyjska świątynia mieści sie w pięciu jaskiniach, powstawała od I wieku p.n.e do XVIII wieku naszej ery. Podobno jest piękna, nie wiem nie widziałam postanowiliśmy nie wchodzić, a dlaczego za chwilę.
Każda kultura i religia ma swoje prawa i zwyczaje. Aby wejść do świątyni buddyjskiej na Sri Lance trzeba mieć długie spodnie lub spódnicę (w każdym razie zakryte nogi), koszulkę z rękawkami (nie na ramiączkach) i odkrytą głowę! Tu właśnie narodził się problem dla naszej grupy, gdyż jedna nasza koleżanka jest muzułmanką i nosi hijab. Postanowiliśmy więc nie wchodzić wszyscy. Będzie coś na następny raz na Sri Lance 🙂
Kolejne schody, kochają je tam.
To maleństwo spadło i nie bardzo wiedziało jak ma wejść z powrotem do góry, ale dało radę wrócić do mamy.
Mała medytacja, a może drzemka 🙂 Niestety obudziłam, bądź wyrwałam go z niej.
Widoczki z góry. Tuż obok jest wejście do jaskiń mieszczących świątynie.
Ukradłem patyk trzciny cukrowej i jest tylko mój, mój i nie oddam go nikomu… mój skarb…
Hej laska pogadamy?!
Po drodze do Kandy spotkaliśmy na naszej drodze świątynię Hindu, one zawsze są takie kolorowe i z tysiącami bogiń i bogów 😀
Natomiast w samym Kandy na targu dorwaliśmy czerwone banany. Muszę powiedzieć, że są pyszne, ciut słodsze od żółtych 🙂
Sklep mięsny
Jezioro w Kandy, niestety sztuczne, ale i tak piękne.
I znowu zaczął padać deszcz 🙂
I znowu zapomniałabym. Wejście do jaskiniowej świątyni w Dambulla to 1500 rupii.
O mnie
Cześć, mam na imię Wanda. Na moim blogu możecie poczytać o Dubaju, w którym mieszkam, oraz o różnych miejscach, które odwiedziłam :) Kocham podróże i góry, bardzo... kocham też małe futrzaki, które mieszkają ze mną, a mianowicie fretki!
Recent Posts
Archives
- April 2022
- January 2022
- October 2021
- September 2021
- June 2021
- March 2021
- February 2021
- June 2020
- April 2020
- December 2019
- November 2019
- October 2019
- August 2019
- July 2019
- June 2019
- May 2019
- April 2019
- December 2018
- November 2018
- October 2018
- May 2018
- March 2018
- January 2018
- December 2017
- November 2017
- September 2017
- August 2017
- July 2017
- June 2017
- May 2017
- April 2017
- March 2017
- February 2017
- January 2017
- December 2016
- November 2016
- October 2016
- September 2016
- August 2016
- July 2016
- June 2016
- May 2016
- March 2016
- February 2016
- January 2016
- December 2015
- November 2015
- October 2015
- September 2015
- August 2015
- July 2015
- June 2015
- May 2015
- April 2015
- March 2015
- February 2015
- January 2015
- December 2014
- November 2014
- October 2014
- September 2014
- August 2014
- July 2014
- June 2014
- May 2014
- April 2014
- March 2014
- February 2014
- January 2014
- December 2013
- November 2013
- October 2013
- September 2013
- August 2013
- July 2013
- June 2013
- May 2013
- April 2013
- March 2013
- February 2013
- January 2013
- December 2012
- November 2012
- October 2012
- September 2012
- August 2012
- July 2012
- May 2012
- April 2012
- February 2012
- January 2012
- December 2011
- November 2011
- October 2011
- September 2011
- August 2011
- July 2011
- June 2011
- April 2011
- March 2011