13.04.2019 Namibia – Botswana – Zimbabwe dzień 1 – Windhoek
Namibia przywitała nas tęczą, ale taką jakiej nigdy w życiu nie widziałam! Wszystkie kolory bardzo dobrze widoczne i to o takim nasyceniu…
13.04.2019 Namibia – Botswana – Zimbabwe dzień 1 – Windhoek
Namibia przywitała nas tęczą, ale taką jakiej nigdy w życiu nie widziałam! Wszystkie kolory bardzo dobrze widoczne i to o takim nasyceniu…
Dzień 6: Sona – Mekarebya
Z obozowiska Sona ruszyliśmy drogą w dół, około 1250 metrów przewyższenia. Jak to schodzenie w dół, nie było ono cudowne; kamienie i żwir, po którym się co chwila zjeżdżało i chyba wszyscy tego dnia przynajmniej raz wylądowali na tyłku. Dziś przeszliśmy około 14,5 km.
Dzień 5: Ambiko – Sona (3200m – 2800m – 3600m – 3200m)
Kolejny trudny, męczący i długi dzień. Do postoju na drugie śniadanie podejścia mieliśmy już ponad 900m. Na koniec dnia zrobiło się tego prawie 1300m. Zrobiliśmy dziś około 23 km.
Dzień 4: Ambiko – szczyt Ras Dashen – Ambiko (3200m – 4543m – 3200m), 22km, 13h
Wyszliśmy z obozu o 4 rano w szóstkę. Paweł złapał grypę i miał gorączkę, Marek też nie czuł się na siłach aby iść na szczyt Ras Dashen lub Ras Dejen jak nazywają tą górę miejscowi.
Dzień 2 – droga do Chenek (3500m – 4070m – 3650m)
Jako że mieliśmy zrobić dwa dni w jeden, podjechaliśmy trochę autem. Zaczęliśmy o 6 rano, aby mieć szansę zdążyć przed deszczem, który miał nadejść po południu. Po opuszczeniu auta przeszliśmy ok 10 km.
Kambodżańska dżungla niewiele różni się od tej, którą widziałam w Tajlandii, Indonezji czy nawet w Tanzanii. Taką ‘prawdziwą’, jak z filmów, to chyba tylko w Amazonii można zobaczyć. Może kiedyś będzie mi dane.
Liwa to w zasadzie oaza na pustyni Rub Al Khali, ale my tak nazywamy, dla ułatwienia, całą pustynię w tamtym rejonie. Wybraliśmy się na rajd trasą Abu Dhabi Desert Challenge z 2015 roku. Sześć samochodów, sześcioro kierowców, ośmioro pasażerów, dwa dni, 120 km.
Korea Południowa to ciekawy kraj. Myślę, że można porównać Koreę i Japonię ze sobą, bo są dość podobne. Jednak w Korei więcej ludzi mówi po angielsku i łatwiej w związku z tym się z nimi porozumieć. Mają co prawda specyficzny sposób wymawiania słów, ale można się przyzwyczaić. Ludzie są też chętni do pomocy! Kilka razy zdarzyło nam się, że podchodzili i pytali, czy pomóc jak widzieli jak studiujemy mapę i porównujemy ją ze stacjami metra.
Cześć, mam na imię Wanda. Na moim blogu możecie poczytać o Dubaju, w którym mieszkam, oraz o różnych miejscach, które odwiedziłam :) Kocham podróże i góry, bardzo... kocham też małe futrzaki, które mieszkają ze mną, a mianowicie fretki!