Etiopia część 1 – Gondar
Do Etiopii polecieliśmy ich narodowym przewoźnikiem Ethiopian Airlines – muszę powiedzieć, że samolot był całkiem wygodny, a obsługa przemiła. Spędziliśmy noc w Addis Abeba, aby następnego ranka polecieć dalej do Gondaru. Na tej linii latają małe śmigłowe samolociki, chyba do najmłodszych nie należą, ale pilotów mają dobrych więc wszystko poszło sprawnie. Choć musze powiedzieć, że nie śpieszą się, wystartowaliśmy jakieś 20 minut później, bo boarding trwał strasznie długo 🙂
Po przylocie pojechaliśmy do hotelu, całkiem miły Fasil Lodge, malutki z kilkunastoma pokojami, ale czysty i przytulny. Krótkie przepakowanie i wybraliśmy się zwiedzać miasto, oraz odwiedzić biuro firmy, z którą udawaliśmy się na trek po górach Simien. Fasil Lodge mieści się zaraz obok kompleksu zamków, które wiele przewodników nazywa Camelotem Afryki. Camelot jest mitycznym zamkiem, natomiast te istnieją i są imponujące. Szkoda, że w szkole nie uczyliśmy się o tym afrykańskim królestwie – historia ciekawa bardzo.
Gondar to duże miasto, liczące ok 300 tysięcy mieszkańców. Jest to czwarte pod względem wielkości miasto w Etiopii. Ma dwa uniwersytety, z czego najważniejszym jest uniwersytet medyczny, pierwszy taki w Etiopii.
Etiopczycy piją czarną kawę z małych filiżanek. Muszę powiedzieć, że jest smaczna. Po odwiedzinach w biurze Simien Eco Tours i omówieniu ostatnich szczegółów udaliśmy się zwiedzać wcześniej wspomniane przeze mnie zamki.
Sklepik spożywczy 🙂
W XVI I XVII wieku w miasto / fort Fasil Ghebbi było siedzibą cesarza Fasilidesa i jego następców. Kompleks składa się z zamku cesarza Fasilidesa, zamku cesarza Iyasu I, biblioteki, ambasady, zamku cesarza Dawita III, pałacu cesarzowej Mentuab, sal bankietowych (lubili się bawić), stajni, budynku z klatkami dla lwów oraz trzech kościołów.
Kompleks jest duży i oczami wyobraźni można zobaczyć wszystkie drewniane budynki, które stały kiedyś za murami tego miasta fortecy. Musiało ono tętnić życiem! Czasem żałuję, że nie mogę się przenieść w czasie i zobaczyć tego jak było. Na szczęście mamy wyobraźnię i możemy popracować nią w takich chwilach.
Zamek cesarza Fasilidesa. Szkoda, że teraz to tylko ruiny! W 1979 roku cały kompleks został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wejście do zamku kosztuje 200Birr (ok 27 zł), cena ta obejmuje też wejscie do łaźni Fasilidesa, która znajduje się w innej części miasta. Przy wejściu ‘zaatakują’ Was lokalni przewodnicy. Nie ma konieczności wynajmowania takiego, choć będą próbowali Wam to wmówić. W związku z tym, że byli niemili i naskoczyli na nas, mówiąc, że zapłacenie przewodnikowi jest obowiązkowe itd. to stwierdziliśmy, że nie damy im zarobić. Jeden straszy i niezwykle nieuprzejmy człowiek chodził za nami cały czas. Próbował nas popędzać i rzucał niemiłe komentarze. Normalnie nic bym nie napisała, ale kiedy rzucił tekstem, że ‘wy ze wschodniej Europy nie szanujecie nas i naszej kultury’ i inne tego typu teksty odnośnie skąpstwa itd. to mi się przelało. Dlatego piszę to. Po pierwsze nie zrobiliśmy nic co by mu ubliżyło! A tym bardziej temu niesamowitemu miejscu. Nie wzięliśmy przewodnika, gdyż zostaliśmy zaatakowani przy wejściu w dość niemiły sposób – nie możecie wejść bez przewodnika, opłata jest obowiązkowa itd. – co było kłamstwem. Mogłabym stawić tu zdjęcie tego niemiłego człowieka, ale podaruję sobie. Natomiast zastanówcie się czy chcecie wziąć przewodnika, jeżeli kiedyś tam będziecie.
Nie wiedziałam, że gwiazy betlejemskie rosną do takich rozmiarów. Duży krzak lub małe drzewo, ona miała koło 3 metrów wysokości!
Poniżej Łaźnia cesarza Fasilidesa. Obecnie w tym miejscu odbywają się chrzty i inne uroczystości kościelne. Etiopczycy są bardzo wierzący, większość jest prawosławna. Masza w niedzielę zaczyna się o północy i trwa do około 12-13 w dzień! Na szczęście głośni zaczynają być koło 8 rano 😉
Leave a Comment