RybimOkiem.me -
Afryka
    Botswana
    Etiopia
    Namibia
    Seszele
    Tanzania
    Zimbabwe
Ameryki
    USA
    Kalifornia
Azja
    Hong Kong
    Indie
    Indonezja
    Japonia
    Kambodża
    Korea Południowa
    Malezja
    Myanmar (Birma)
    Nepal
    Singapur
    Sri Lanka
    Tajlandia
    Wietnam
Bliski Wschód i Dubaj
    Emiraty
    Jordania
    Oman
    Dubaj Rybim Okiem
    Architektura
    Desert off road
    Dubai - pytania i odpowiedzi - małe faq
    pogoda w Dubaju
    restauracje w Dubaju
    z emirackiej prasy
    życie w Dubaju
    życie w Dubaju - koszty
    życie w Dubaju - święta na obczyźnie
Europa
    Austria
    Islandia
    Polska
    Wyspa Man (Isle of Man)
Inne
    całkiem z innej beczki
    fretki
    jedzenie
    kosmetycznie
    myśli nie zawsze optymistyczne
    zwierzęta domowe
Kontakt i parę słów o mnie
RybimOkiem.me -
  • Afryka
    • Botswana
    • Etiopia
    • Namibia
    • Seszele
    • Tanzania
    • Zimbabwe
  • Ameryki
    • USA
      • Kalifornia
  • Azja
    • Hong Kong
    • Indie
    • Indonezja
    • Japonia
    • Kambodża
    • Korea Południowa
    • Malezja
    • Myanmar (Birma)
    • Nepal
    • Singapur
    • Sri Lanka
    • Tajlandia
    • Wietnam
  • Bliski Wschód i Dubaj
    • Emiraty
    • Jordania
    • Oman
    • Dubaj Rybim Okiem
      • Architektura
      • Desert off road
      • Dubai – pytania i odpowiedzi – małe faq
      • pogoda w Dubaju
      • restauracje w Dubaju
      • z emirackiej prasy
      • życie w Dubaju
      • życie w Dubaju – koszty
      • życie w Dubaju – święta na obczyźnie
  • Europa
    • Austria
    • Islandia
    • Polska
    • Wyspa Man (Isle of Man)
  • Inne
    • całkiem z innej beczki
    • fretki
    • jedzenie
    • kosmetycznie
    • myśli nie zawsze optymistyczne
    • zwierzęta domowe
  • Kontakt i parę słów o mnie
Browsing Category
Indie
Azja Rybim Okiem•Indie•Nepal•podróże małe i duże

Jet Airways i lot do Kathmandu

June 3, 2013 by admin 2 Comments
Ciąg dalszy naszych wakacji na subkontynencie – z Jaipuru wróciliśmy do Delhi. Podróż pociągiem była całkiem ok, szczególnie biorąc pod uwagę mój stan zdrowia. W Delhi, kolejna pora zwiedzania mnie ominęła, gdyż leżałam w łóżku gorączkując i nie tylko na moje nieszczęście. Po Delhi przyszła pora na nasz nepalski wypad!
 
Nepal moje marzenie od zawsze, tak jak i Indie 🙂
 
Z Delhi do Kathmandu mieliśmy się dostać samolotem linii Jet Airways i to był najgorszy lot w moim życiu. Nie, nie, nic się nie stało, żadnych katastrof… na szczęście! 
 
Lot miał trwać niecałe dwie godziny, a… byliśmy w powietrzu ponad 10!!! W Kathmandu była zła pogoda, jest to jedno z trudniejszych lotnisk do wylądowania na nim. Miasto leży w dolinie otoczonej wysokimi górami i często pogoda zmienia się tam gwałtownie. Pilot, z którym mieliśmy ‘nieprzyjemność’ lecieć nie był najwyższych lotów, że się tak wyrażę 🙂
 
Z powodu tej pogody wysłano nasz samolot kołujący już nad lotniskiem przeznaczenia do Lucknow w Indiach. I tu było nasze pierwsze lądowanie tego dnia, a było ono straszne. Pilot zdobił to okropnie ‘wyboisto’, naprawdę okropnie! Trochę już latałam samolotami i tak źle jeszcze nigdy nie było!
 
Postaliśmy tam godzinę, siedząc w samolocie. Sprawę pogarszał fakt, iż zaraz po wylocie z Delhi załoga rozdała pasażerom piwko, dobre bo Tiger, ale wyobrażacie sobie jakie były kolejki do toalety potem!? Z drugiej strony to dość dziwne rozdawać piwo zamiast napojów bezalkoholowych 🙂
 
Polecieliśmy do Kathmandu i co znowu nas odesłali po kilkunastu minutach kołowania nad doliną. Znowu lądowanie w Lucknow i znowu stanie na pasie w samolocie. Kolejna godzina bez sensu i lot do Kathmandu. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że tym razem się uda, ale niestety nie! Kolejny raz skończyliśmy w Lucknow, ehhh no cóż życie! Na szczęście były całkiem dobre filmy w pokładowej telewizji. Tym razem staliśmy na lotnisku koło 2 godzin i po tym czasie wysłano samolot z powrotem do Delhi!!!! Załoga była już zmęczona, a pilot coraz bardziej bo z każdym lądowaniem było coraz gorzej – po pierwszym myślałam  że już gorzej być nie może, ale niestety mogło!
 
W Delhi linie lotnicze wypięły się na pasażerów! Tzn. wyznaczono nam lot na następny dzień na 10.45, godzinę wcześniej niż ten normalny, ale oprócz tego nie zaoferowano nam nic! Wykopano nas również z lotniska! Możecie to sobie wyobrazić?! Godzina około północy, zero hotelu i no cóż znaleźliśmy się na ulicy! Na lotnisku nie mogliśmy zostać z powodu durnych przepisów w Indiach! Wpuszczają na lotnisko nie wcześniej niż 3 godziny przed odlotem i trzeba okazać bilet! I to informacje dla wybierających się do Indii – pamiętajcie aby mieć WYDRUKOWANE wszystkie bilety bo inaczej nie wejdziecie na lotnisko!
 
Ale wracając do naszej sytuacji, północ, zimno, głodno, a my małe żuczki w wielkim nieprzyjaznym mieście. No dobra trochę przesadzam zimno nie było, ale miasto jak najbardziej nieprzyjazne! W końcu znaleźliśmy jakiś hotel, który miał wolne pokoje i znajdował się nieopodal lotniska. Nazwy kurcze nie pamiętam, ale był okropny. Pokój śmierdział strasznie papierochami, jak zapytałam o ciepłą wodę to pan w recepcji powiedział, że może zagrzać w czajniku i przynieść mi w wiadrze!!!! Dodam, że do ceny hotelu był doliczony podatek od luksusu!!! W dalszym ciągu zachodzę w głowę gdzie był ten luksus? Bo wody nie było nawet zimnej!!!! Ale gdzieś musieliśmy się podziać do rana, zawsze to lepsze niż krawężnik przed lotniskiem 😉
 
Nie polecę więcej z Jet Airways to jest pewne! Następnego dnia udało nam się dolecieć na miejsce i wylądować!!!! 
 
O wrażaniach z Nepalu w kolejnych postach! A dziś kilka zdjęć, nie z lotu tylko już z Kathmandu. Ciekawe czym ja się tak martwię 🙂 Za moimi plecami budynki na Hanuman Dhoka Durbar Square.
 

Uliczka – zauważyliście, że nie ma śmieci? To mnie zachwyciło w Nepalu! Po Indiach było tam prawie aseptycznie.

Niestety było bardzo pyliście, smog w stolicy Nepalu jest okropny. Po pierwszym dniu zakupiłam sobie maseczkę na twarz (podobną do tej, jaką ma ta pani w rikszy).

Piję sobie 🙂

Zakochane gołębie…

A to hotel, w którym mieszkaliśmy w Kathmandu. Dużo czystszy niż te, które oferowały nam Indie i przede wszystkim ciepła woda w kranie! Jak to człowiekowi niewiele do szczęścia potrzeba! Hotelik położony w dzielnicy Thamel, jedyny problem tego miejsca to pobliska imprezownia o nazwie Funky Buddha – no chyba, że ktoś lubi transową muzę, która wprawia w drgania szyby w oknach i nie daje spać 🙂

 
Share:
Reading time: 4 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Jaipur – różowe miasto

May 17, 2013 by admin No Comments
Jaipur jest stolicą stanu Rajastan. Jak już wcześniej wspomniałam jest to stan znany ze słoni, ale również wielbłądów. Są to ziemie suche, a na terenie samego stanu znajduje się regularna piaskowa pustynia. Sam Jaipur to dość duże miasto z populacją przekraczającą 2 miliony ludzi. Klimat tutaj jest bardzo gorący i suchy, a temperatury w porze gorącej dochodzą do 48 stopni – jest to związane ze wspomnianą pustynią.
 
Jaipur nazywany jest różowym miastem i są różne wersje tego czemu budynki zostały pomalowane na taki kolor, chociaż moim zdaniem nie jest on ani trochę różowy! Jak dla mnie bliżej temu kolorowi do pomarańczy czy łososiowego, ale może to ja jestem ‘daltonistką’ i oni mają rację 😉
 
Ale wracając do powodu. Jedna z wersji mówi o tym, iż był to ulubiony kolor jednej z żon maharajy i aby przypodobać się żonie, którą kochał nad życie pomalował on całe miasto właśnie na różowo. Romantyczna historia, ale niestety nie prawdziwa.
 
Prawdą jest to, że w 1853 roku odwiedzał miasto książę Walii Edward i na powitanie księcia Maharaja Sawai Ram Singh wydał polecenie aby pomalować miasto na różowo. Podobno róż to kolor gościnności, a może po prostu taką farbę daje się najprościej wyprodukować – któż to wie 🙂
Prawdą jest jednak to, że w tamtych czasach było to jedno z najlepiej rozwiniętych miast i mogło budzić podziw!
 
Poniżej jedna z bram prowadzących do różowego miasta. Jest ich cztery, a ta to chyba brama księżycowa – ale głowy sobie za to nie dam uciąć. Następnym razem jadąc na taką wycieczkę chyba kupię kamerkę i będę kręcić wszystko z opisem ustnym – łatwiej będzie, chyba?

Wszystkie budynki są ‘różowe’ a nazwy sklepów są napisane na białym tle, czarnymi literami. Nie ma neonów i kolorowych reklam! Co tworzy stonowaną, ładną całość.

Hawa Mahal, zwany inaczej Pałacem Wiatrów, niestety w remoncie. Budynek ten ma 953 okna. W tamtych czasach królewskie żony i córki nie mogły pojawiać się publicznie i aby one mogły obserwować życie na zewnątrz pałacu oraz liczne festiwale odbywające się w mieście zbudowano ten pałac z ogromną ilością okien.

Niesamowite są te bambusowe rusztowania! Ale tak szczerze bałabym się na nie wejść!

Amer Fort, zwany również Amber Fort – nie ma to zupełnie związku z bursztynami, po prostu łatwiej się wymawia amber niż amer – je nie widzę różnicy, ale może dla hinduskojęzycznych tak jest.

Znajduje się około 11 kilometrów od miasta. Leży razem z kilkoma innymi fortami na wzgórzach okalających Jaipur. Został zbudowany z różowego piaskowca i marmuru nad brzegiem jeziora Maotha – co dodaje mu niewątpliwego uroku. Powstał w 1592 roku. Była to stolica Rajastanu  dopóki populacja nie rozrosła się na tyle, że wymusiła wybudowanie większego miasta, wtedy też przeniesiono się do Jaipuru, który jest jednym z pierwszych miast budowanych wg planu, ale o tym chyba pisałam już wcześniej.
 

Wielki mur? Coś na kształt przynajmniej 🙂

Maota Lake. Jezioro to zbiera wodę spływającą z okolicznych gór. Po środku jeziora znajduje się ogród. Było ono głównym ujęciem wody dla pałacu.

Diwan-I-Aam czyli sala audiencji publicznych.

Kolorowe dzieciątko 🙂

 

Wejście do łaźni.

Sala lustrzana – podobno jedna świeczka ustawiona w odpowiednim miejscu jest w stanie ją całą oświetlić.

 
Latryny. Była w nich bieżąca woda pompowana z jeziora siłą zwierzęcych mięśni.

 

Kraty w oknach.

Komnaty, w których rodzina królewska mieszkała w letnich miesiącach.

 
 

Pałac na wodzie. Obecnie jest opuszczony, ale trwają pracę aby przywrócić go do życia.

Pałac Miejski. Pałac jest ciągle zamieszkany przez Maharaję i jego rodzinę, ale tylko w części, w reszcie znajduje się muzeum.
 

A tu panowie odmalowują ornamenty.

A w tym dzbanku wykonanym ze srebra maharaja woził ze sobą wodę.

Dziedziniec, który można wynająć na ślub, koncert lub inne wydarzenie. Kiedy tam byliśmy trwały akurat przygotowania do koncertu barokowej muzyki francuskiej. Który to był organizowany przez ambasadę francuską. Na placu znajdują się cztery bramy odpowiadające  czterem porom roku. Bramy te jak możecie zobaczyć są bardzo wymyślnie zdobione.

Obserwatorium astronomiczne, a raczej astrologiczne Jantar Mantar. Zawiera cała masę różnych dziwnych przyrządów do odczytywania ruchu gwiazd, który jest związany z astrologią i horoskopami.

 

 

A to jest zegar.

 

 

Przyrząd do odczytywania horoskopów dla Wodnika.

A to trzy wodniki w mojej rodzinie 🙂 Przyznacie mam ‘wodnikową’ rodzinkę 🙂 Jeden z tych wodników to oczywiście ja 🙂
 

 

 

 

Share:
Reading time: 4 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Galtaji – świątynia małp / Indie

May 10, 2013 by admin No Comments
Niedaleko od Jaipuru, jakieś 10 km, znajduje się miejsce, które warto odwiedzić. Mówię, a w zasadzie piszę o świątyni Galtaji. Nazywana ona jest jednym z klejnotów Jaipuru. Jest to kompleks świątynny, który obejmuje naturalne źródło, wody tego źródła wypełniają siedem świętych basenów (Kunds). Wśród tych basenów najświętszym jest ‘Galta Kund’, znajduje się najwyżej i legendy głoszą, że woda w nim nigdy nie wyschnie.Woda wypływa ze skały o nazwie ‘Gaumukh’, która ma kształt głowy krowy – niestety nie widziałam tej skały na własne oczy więc to tylko powtarzanie tego co słyszałam!
 
Świątynia wygląda trochę jak pałac, zbudowana została w osiemnastym wieku. Jest w całości z różowego piaskowca (choć jak dla mnie jest on raczej pomarańczowy w kolorze) i leży wśród wzgórz. Zwana jest świątynią małp, gdyż zamieszkuje ją kilka małpich stad.
 
Istnieje legenda, że święty Galav spędził w tym miejscu całe swoje życie i wykonywał swoją ‘tapsayę’ (coś na kształt jogi) przez 100 lat. Bogowie byli bardzo zadowoleni z jego życia i ascezy, objawili mu się i pobłogosławili to miejsce źródłem słodkiej wody. Aby uczcić to została zbudowana tam świątynia. Mówi się, że zanurzenie się w wodzie z tego źródła oczyszcza z grzechów.
My przybyliśmy na miejsce późnym popołudniem, a w zasadzie wieczorem. Świątynia jest otwarta od wschodu do zachodu słońca. Udało nam się zdążyć na chwilę przed zachodem. Ludzi było już bardzo nie wielu, nie spotkaliśmy też tamtejszych ascetów i mnichów, ale małpki były!
 
Świątynia ta w niektórych przewodnikach widnieje poz nazwą Galwar Bagh, czyli Świątynia Małp. Małpki, które zamieszkują to miejsce to Makaki Rezsus. Bywają bardzo bezczelne i potrafią okraść wiernych czy turystów, dlatego też należy uważać na swoje rzeczy. Wszystko co niepotrzebne zostawić w aucie lub schować do torby czy plecaka i zapiąć zamki.
 
Przed wejściem do świątyni można nabyć prażone orzeszki ziemne za 20 rupii za woreczek, małpy na pewno będą zachwycone poczęstunkiem! Trzeba jednak uważać, bo małe spryciarze próbują odwrócić uwagę człowieka i ukraść cały woreczek na raz 🙂
Jak większość miejsc w Indiach i to jest zaniedbane, ale widać dawną świetność. Budynki z kopułkowatymi dachami są na prawdę piękne.

Paweł karmi małpki 🙂 Ta po prawej chwilę później zwinęła mu cały woreczek orzeszków 😛

O nom nom nom …

A teraz ja karmię małpki 🙂

Słodziaczek

A to małpka ze zdobyczą 🙂 szkoda, że nie mam filmiku jak ona bawi się tym szalikiem 

Maluchy były bardziej powściągliwe w pochodzeniu do ludzi, niektórych nawet orzeszki nie były w stanie przekonać.

Mamo, mamo! pobaw się ze mną!

Nawet nie wiecie jakie one fajne! I jakie mają delikatne rączki!

Krowy też nie mogło zabraknąć, w końcu to Indie 🙂

 

Share:
Reading time: 2 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Fathepur Sikri – opuszczona siedziba cesarza Akbara / Indie i historia z happy endem

May 7, 2013 by admin No Comments

Sikri jest usytuowane na przedłużeniu pasma górskiego Vindhayn, na brzegu naturalnego jeziora, które obecnie jest prawie całkowicie wyschnięte. Głównym budulcem tych gór jest  piękny czerwony piaskowiec. 

Osady ludzkie mieściły się tu już w epoce kamienia łupanego. Przy brzegach jeziora można znaleźć groty z malunkami naskalnymi, jak również odnaleziono narzędzia z epoki kamienia łupanego, ceramikę datowaną na dwa tysiące lat przed naszą erą i inne. Od tamtego czasu Sikri, które wcześniej nazywało się Saik było stale zamieszkiwane. Jest wspominane też w Mahabhatacie. Był to bardzo ważny przystanek w starożytnych szlakach handlowych, które łączyły ze sobą północ z południem.

Początki miasta wiążą się z Cesarzem Baburem, który odwiedził to miejsce w przededniu bitwy pod Khanwah w 1527 roku. Po wygranej postanowił zbudować w Sikri ogród, Jal-Mahal, czyli pałac na wodzie oraz baoli (studnię schodkową) – aby upamiętnić swoje zwycięstwo w bitwie.
 
Wnuk Babura, Akbar postanowił przenieść swoją siedzibę z Agry do Sikri. Mieszkał tam z całym swoim dworem w latach 1572 – 1585. Powód przeniesienia się do Sikri przez Akbara i jego dwór, był dość prosty. Niedaleko zamieszkiwał święty Sufi Salim Chishti. Akbar bardzo cenił i czcił go z powodu jego błogosławieństwa obdarzenia go potomkiem, którego Akbar nazwał Salim na cześć świętego. Akbar podobno miał ogromne problemy ze spłodzeniem potomka.
 
Cesarz Akbar zbudował tu piękne miasto, z ogromnymi ogrodami, bazarem, szkołami i wszystkim czego potrzeba do wygodnego życia zarówno rodzinie cesarskiej jak i ludności.  Cesarz nazwał to miasto Fathabad, co następnie przekształciło się w Fathepur.
 
Sikri było pierwszym zaplanowanym miastem mongolskim. Składało się z trzech głównych części: meczetu, kompleksu królewskiego oraz kompleksu audiencji publicznych. Całość zaopatrywana była w wodę poprzez system studni i wymyślnej kanalizacji.
 
Diwan Khana-I-Am, czyli sala audiencji publicznych
Tutaj Akbar wysłuchiwał swoich podwładnych oraz ogłaszał wyroki, podobno był sprawiedliwy, a jego wyroki słuszne i nigdy okrutne.
 
 
 
Skarbiec
 
Ciekawa jestem jak wyglądało wnętrze jak jeszcze pełniło funkcję skarbca pełnego złota i drogocennych kamieni.
Dom klejnotów – cala audiencji prywatnych (Diwan-I-Khas)
 
 
 
Centralna kolumna we wnętrzu.
 
 
Treasury Kiosk czyli miejsce astrologa
 
Hujra-I-Anup Talao – dom Sułtanki Tureckiej
 
Anup Talao – basen. Ta platforma pośrodku była używana do konkursów śpiewaczych, zobaczcie już wtedy mieli X-factora!
 
 
Pałacu reszta, niestety tu nastąpiło zgubienie mojego telefonu i byłam chyba zbyt rozkojarzona żeby pamiętać o robieniu zdjęć tablicom przed budynkami, a teraz już nie pamiętam jaką one pełniły funkcję :/
 
Mam raczej zły zwyczaj noszenia telefony w tylnej kieszeni od spodni i niestety przy pozowaniu do zdjęcia telefon mi się z niej wysunął. Zauważyłam, że go nie mam jakieś 20 – 30 minut później. Wróciłam się, ale co oczywiste nigdzie już go nie było. Zapytaliśmy strażnika, ale nic nie wiedział. Zaczęliśmy dzwonić, niestety był poza zasięgiem, ale za którymś razem był sygnał i ktoś odebrał! Paweł ustalił z gościem gdzie jest i gdzie może odebrać zgubę. Znalazca zanim oddał Pawłowi telefon powiedział, że ma mu podać kod blokujący aby sprawdzić czy aby na pewno ma mu go oddać 🙂 Telefon się znalazł!!! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy Paweł przyszedł i dał mi moje maleństwo pełne zdjęć i związanych z nimi wspomnień! Można jeszcze liczyć na uczciwość ludzi! Muszę powiedzieć, że to uczyniło mój dzień lepszym, mimo, że czułam się dość podle ze względu na żołądkowe dolegliwości.
To jest podobizna jednej z żon Akbara, zdaje się chrześcijanki z portugalskimi korzeniami. Jak dla mnie wygląda bardziej chińsko, ale co ja tam wiem 🙂
 
 
Meczet
 

Ten biały budynek to wspomniany wcześniej grobowiec. 

Przed wejściem na teren meczetu trzeba zdjąć buty. Jeżeli będziecie się tam wybierać to zachęcam do zabrania skarpetek, bo posadzka jest taka gorąca, że ledwo można po niej chodzić! Ja poparzyłam sobie ciutkę stópki, bo niestety miałam japonki więc skarpetek brak.
Miejsce to zostało opuszczone z powodów politycznych w 1985, kiedy to Akbar musiał się przenieść do Punjabu. Następnie straciło zupełnie na znaczeniu, ze względu na różne zachwiania w cesarstwie mongolskim. Zostało przejęte pod koniec dziewiętnastego wieku przez Indyjskie Towarzystwo Archeologiczne  Większość kompleksu przetrwała do dzisiejszych czasów i została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.  Niestety część miejska została w większości zniszczona, ale pałac oraz meczet przetrwały w bardzo dobrym stanie.

Oczywiście w pobliżu pałacu znajduje się obecnie miasteczko, ale jest ono zupełnie nowoczesne.
 
A na koniec wielbłądek. W Rajastanie wielbłądy to zwierzęta pracujące.
 
Share:
Reading time: 4 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Studnia schodkowa w Abhaneri / Indie

May 4, 2013 by admin No Comments
Rajastan leży na bardzo suchych terenach, można tam spotkać tereny półpustynne i pustynne. Pustyni nie widziałam, może przy następnej wizycie w Indiach się na nią wybiorę, chociaż zapewne nie zaskoczy mnie bardzo, bo według zdjęć jakie znalazłam w internecie nie różni się jakoś zasadniczo od tego co mamy tu w Emiratach. Mają też wielbłądy 🙂 
 
W związku z suchością terenów mieszkańcy musieli wymyślić jakiś sposób na gromadzenie wody, jak również schronienie przed upałami. Woda gromadziła się w tej studni z deszczówki podczas pory monsunowej. Jest to zbiornik w głębokim wykopie i z kamiennymi stopniami prowadzącymi do tafli wody. Co ważne temperatura w środku studni jest około 5-6 stopni niższa niż na powierzchni. Jest to jedna z najstarszych studni schodkowych (Baori) w Rajastanie, która została zbudowana przez króla Chanda z dynasti Nikumbha, która rządziła ona na tych terenach w VIII-IX wieku naszej ery. 
 
Jeżeli chodzi o głębokość to trudno stwierdzić jaka ona jest, gdyż na tablicy znajdującej się na jej terenie jest napisane że wynosi 19,5 metra, ale we wszystkich informacjach jakie znalazłam w internecie jest mowa o 30 metrach i chyba w tą liczbę jestem bardziej skłonna uwierzyć!
Zbudowana jest na planie kwadratu, wejście jest po północnej stronie. Schodki znajdują się na trzech ścianach, a północna składa się z wielopoziomowych korytarzy wspieranych przez rzędy kolumn, znajdują się tam balkony, które są ozdobione malowidłami Ganeshy i Mahishy Surmardini – ale o malowidłach tych wiem tylko z opisów, bo wejść na te balkony nie można.
 
 

 

 
Share:
Reading time: 1 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Orchha/Indie część 2 – pałac Maharajy

April 30, 2013 by admin 2 Comments
Jak już pisałam Orchha to małe miasto i niestety bardzo zaniedbane. Obdrapane budynki, jak zawsze masa śmieci na ulicach, ale również ludzie wydali mi się tutaj bardziej smutni, może to tylko moje postrzeganie, ale wyglądali tak szaro na twarzach.
 
Pałac Maharajy w Orchhy jest prawie riuną! Tym bardziej boli to, że kiedyś musiała to być majestatyczna piękna budowla. Budowa Raja Mahal rozpoczęła się w 1531 roku a zakończyła się w 1539, myślę, że osiem lat to nie jest bardzo długo biorąc pod uwagę fakt jaki ogromny to kompleks. Budynek ma dwa skrzydła i aż 5 pięter. Wnętrza ozdobione są malunkami, które przedstawiają głównie życie i czyny Ramy i Krishny. Można znaleźć też malunki inkarnacji boga Vishnu i wiele innych. 
Jadąc przez miasteczko mijamy bramę, która zapewne była częścią murów obronnych
 

Ściąga jeżeli chodzi o ceny biletów wstępu oraz opłat za aparat i kamerę.

 
Brama wjazdowa do pałacu, nabijana kolcami aby słonie nie mogły jej sforsować, a oprócz tego znajduje się pod kątem 90 stopni do mostu prowadzącego do wrót, tak aby była utrudniona praca taranem.
Fragmenty sklepień z ozdobnymi malunkami, zdjęcia nie są najlepsze, gdyż nie chcieliśmy używać lamp błyskowych aby nie niszczyć i tak już mocno nadwątlonych malunków. Pomieszczenia były dość ciemne, teoretycznie lamy błyskowe zakazane, ale wielu ludzi nie robiło sobie nic z tych zakazów.
 
 
 
 
 
Poniżej słoń zbudowany z ludzkich ciał.
 
 

Widok na miasto z okien pałacu.

 
 
 
Wszystkie te elementy, które wyglądają na drewniane są kamienne! Musiałam podejść aby to ustalić!
 
 
 
 
Piękny jest nieprawdaż?!
 
W części pałacu mieści się hotel, niestety to jakoś bardzo nie wpływa na jego stan. Ja na prawdę nie rozumiem czemu oni nie wiedzą, że tą są skarby i trzeba o nie bezwzględnie dbać!
 
Wrota do pałacu, które wybudowano specjalnie na przybycie cesarza Akbara zdaje się.


 
Okolice Orchhy są piękne i zielone.
 
 
 
 
Mam szczerą nadzieję, że pałac ten nie będzie niszczał dalej tak jak to ma miejsce w tej chwili. Chyba wolałabym aby kupił go ktoś i zrobił tam hotel, nawet jeżeli nie byłoby do niego takie swobodnego dostępu, ale przynajmniej by przetrwał!
Share:
Reading time: 2 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Orchha/Indie część 1 – cenofaty

April 27, 2013 by admin No Comments
Do Orchhy trafiliśmy tylko na chwilkę, taki szybki wpad, oglądanie i dalej w drogę do Jahnsi, aby zdążyć na pociąg do Agry. 

Orchha jest miasteczkiem trochę z boku głównego nurtu turystycznego, z jednej strony fajnie bo nie było tam tłumów turystów, z drugiej trochę szkoda, bo to piękne miejsce i niestety popada w riunę 🙁
Miasteczko leży nad rzeką Betwa; jest tam pałac Maharajy oraz cenotafy, czyli symboliczne grobowce. Mimo że wizyta była krótka to zdjęć mam całą masę, więc podzielę relację na dwie części.
 
Ciut historii Orchhy:
Jest to stare miasto, powstało w XV wieku, a założone zostało przez Maharaję Rudra Pratap Singha, który został pierwszym królem Orchhy – co chyba nie dziwi, rządził w latach 1501-1531. Myślę, że jak na tamte czasy dość długo był u władzy.
 
Dziś napiszę o cenofatach, jak wspomniałam są to symboliczne grobowce. Symboliczne, bo jak wiecie w ich kulturze zwłoki się pali, a prochy oddaje wodzie. W pobliżu ‘cenofatowego zgrupowania’ nad rzeką znajdują się podesty na których układano stosy pogrzebowe.

Jest to kompleks piętnastu grobowców zbudowanych ku czci królów i członków rodzin klanu Bundela. Znajduje się na południowym brzegu rzeki Betwa. Możemy tu znaleźć grobowce Madhukar Shah’a, Vir Singh Deo, Jaswant Singh’a, Udait Singh’a, Pahar Singh’a. O historii tego klanu nie będę się rozpisywać, a zainteresowani znajdą masę materiałów w internecie. Cenofaty zbudowane są na planie kwadratu, stoją na podwyższeniach. Głowna część mauzoleum również jest w formie kwadratu i znajduje się w centralnym punkcie budowli. Budynki są bardzo podobne do siebie, niemal identyczne. 
Przy niektórych na tablicach informacyjnych spisana jest krótka historia:
Cenofat Maharajy Sujan Singha

Jego sukcesorem był jego syn Pahad Singh, który rządził od 1653 do śmierci w 1672. Zmarł bezpotomnie dlatego też władzę przejął jego brat Indramani. Zaczął on budowe tego cenofatu, ale zakończył ją Ialerb Jawant Singh. To najstarszy cenofat w kompleksie

Cenofat Maharajy Indrmani
Władzę po królu Sujan Singh’u przejął jego młodszy brat Indramani w 1672, nie rządził on długo gdyż zmarł w 1675 roku. Po nim władzę przejął jego syn Jasawant Singh i on zbudował ten cenofat w roku 1675.
 
Cenofat Jasawant Singha
Po królu Indramani władzę objął jego syn Jasawant Singh i on rządził Orchha od 1675 do śmierci w 1684 . Władzę po nim odziedziczył jego syn Bhagawant Singh. Cenophat został zbudowany przez jego matkę w 1684 r.

Canofat Maharajy Bgahawant Singha
Król Jasawant Singh zmarł w 1684 roku, władzę po nim przejął jego małoletni syn. Zanim osiągnął on pełnoletność władzę pełniła Maharani Amar Kawari jako królowa regentka. Cenofat ten został zbudowany w 1689 roku.

Koniec z paplaniną czas na zdjęcia.

Poniżej podesty pod stosy pogrzebowe.

Okolice rzeki Betwa są na prawdę przeurocze.

Tak żeby nie było, że mnie tam nie było 😉

Kompleks ma dość niesamowitych mieszkańców, a mianowicie upodobały sobie to miejsce indyjskie sępy. Gniazdują na dachach cenofatów. Wygląda to dość niesamowicie! Paweł się śmiał, że powinniśmy się przebadać (a dokładniej moja siostra z mężem, nasza koleżanka i ja), gdyż jak weszliśmy do jednego z cenofatów zleciała się tam ogromna ilość sępów 🙂

Podobno ostatnio populacja Orchha’ńskich sępów zaczęła spadać, niestety ma na to wpływ człowiek, a mianowicie używanie pestycydów przez pobliskich rolników.


 
 
Share:
Reading time: 3 min
Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Delhi – część 3

April 22, 2013 by admin 3 Comments
Delhi po raz trzeci. 
 
Kiedy wjeżdżasz pociągiem do stolicy Indii takie obrazy widać przez okno.
 
Wzdłuż torów kolejowych kilometrami ciągną się slumsy, ale o dziwo są wysprzątane! Uderzyło mnie to ogromnie, przy całym brudzie i syfie tego kraju, to miejsce było niemalże ‘aseptyczne’. Ziemia przed domostwami była zamieciona, a kanistry i inne sprzęty poukładane.

Tak generalnie nie jest tam czysto, biorąc pod uwagę, że wszędzie czuć smród odchodów, bo potrzeby fizjologiczne załatwiane są najpewniej na tory, ale w porównaniu z resztą Indii brak ton śmieci był zaskakujący. Aczkolwiek kloaczny smród jednak powalający. Tak samo jest na dworcach kolejowych i trudno na to przymknąć oko stwierdzając, że to tylko małe nieudogodnienie.

 

To na prawdę przygnębiające, że ludzie mieszkają w takich warunkach, chociaż wydawali się szczęśliwi.

 
 
Donice z kwiatami u góry, małe sklepiki na dole – zwykłe życie, tyle, że na torach.

Dzieci bawiące się przed domami. Te ciskały balonami z kolorową wodą przygotowując się na nadchodzące Holi.

 

Pogaduszki, pranie, zabawa z dziećmi. Mieszkanie w mieście daje więcej możliwości na pracę, lepsze życie, dlatego też każdy skrawek terenu zaraz zostaje pokryty przez slumsy i nawet jak każą je zlikwidować one odrastają jak grzyby po deszczu. Nawet tak niebezpieczne miejsce jak tory i ich pobliże zostają zaraz zagospodarowane. 

 
Indie to bardzo biedny kraj, a może powinnam powiedzieć bardzo zróżnicowany pod względem zamożności obywateli. Jak w wielu krajach rozwijających się są tam skrajnie różne warstwy społeczne, a biorąc pod uwagę fakt, że do niedawna był to kraj podzielony kastowo, pomimo, że system kastowy został prawnie zniesiony w Indiach po uzyskaniu niepodległości w 1947 roku, jest to jeszcze bardziej pogłębione. Dzieje się tak gdyż wielu ludzi dalej żyje w duchu kast i nie wiem czemu poddaje się temu losowi. System kastowy zniesiony został niemalże 70 lat temu a wydaje się, iż ludzie w Indiach dalej, nie wiem, wysysają go z mlekiem matek? Ja rozumiem, że wiele rzeczy jest zakorzenionych głęboko w nas samych i kulturze, ale są pewne rzeczy, których nie rozumiem.
Share:
Reading time: 1 min
Architektura•Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Agra – dom Taj Mahal’u, ale nie tylko – część 2

April 17, 2013 by admin No Comments
Najbardziej znany zabytek w Indiach czyli Taj Mahal, no ładny jest, ale żaby jakiś taki powalający? Może na odbiór wpływa też masa ludzi, która przelewa się przez to miejsce?
 
Może moim problemem jest to, że wcześniej widziałam Wielki Meczet w Abu Dhabi, który jest podobnej konstrukcji. Wiem, wiem, że jest on wybudowany dużo później, tzn. współcześnie, ale zawsze – wrażenie robi większe. 
 
A sam Taj Mahal, jak już pisałam w poprzednim poście, został wybudowany ku pamięci ukochanej, zbyt wcześnie zmarłej, żony cesarza Shahjahana, Mumtaz Mahal, która zmarła podczas połogu. Tak na marginesie dodam, że było to dziecko numer 14. Budowę rozpoczęto w 1632 roku a ukończono po 16 latach, czyli w 1648 roku. Ogrody otaczające mauzoleum zostały ukończone pięć lat później. Jeżeli chodzi o architekturę tego budynku to jest to mieszanka persko – mongolska i nie można odmówić jej urody.
 
Zabytek został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1983 roku, co niestety tak jak w przypadku Czerwonego Fortu niewiele chyba zmieniło. Niby każą zakładać jakieś ochronne papcie, ale ściany są brudne okrutnie i nikt nie zwraca uwagę, że w ten piękny biały marmur wcierane są tłuste paluchy milionów ludzi każdego dnia!
W środku w mauzoleum nie wolno robić zdjęć, i dobrze, bo wiadomo, że flesze nie działają najlepiej.
 
Do Taj Mahal poszliśmy zaraz po otwarciu, czyli ciut po wschodzie słońca. Za bilet wstępu trzeba zapłacić 750 indyjskich rupii, czyli około 43 złociszy. 

Żeby nie było, że nas tam nie było 🙂  

I od razu napiszę, było zimno, przynajmniej mi 🙂 O wschodzie słońca w Agrze w marcu jest chłodnawo, termometru nie miałam, ale tak ‘na oko’ było około 16 stopni.

Meczet obok mauzoleum.

A to jest studzienka kanalizacyjna.

Obok mauzoleum, po prawej stronie, można zobaczyć tablicę ze wskaźnikami zanieczyszczenia powietrza (pojęcia nie mam czemu nie pstryknęłam fotki, jakieś zaćmienie umysłu chyba). Tlenki siarki i azotu były w normie, ale pyły były przekroczone sześciokrotnie! To na prawdę się czuło, dlatego też ta chusta na twarzy. W ogóle wyjazd do Indii skończył się dla mnie zapaleniem oskrzeli! W większości miast smog jest straszny.
 
 
Share:
Reading time: 2 min
Architektura•Azja Rybim Okiem•Indie•podróże małe i duże

Agra – dom Taj Mahal’u, ale nie tylko – część 1

April 14, 2013 by admin No Comments
Agra to miasto leżące nad rzeką Jamuną w indyjskim stanie Uttar Pradesh. Ma ponad milion mieszkańców, podobno świetnie rozwinięty przemysł obuwniczy i włókienniczy, ale znane jest głównie z tego, że to właśnie tutaj znajduje się Taj Mahal – czyli mauzoleum wzniesione przez mongolskiego cesarza Shahjahana na pamiątkę jego przedwcześnie zmarłej żony (trzeciej z kolei) Mumtaz Mahal (tak na marginesie ‘mumtaz’ po arabsku znaczy świetna :))
 
Jeżeli chodzi o same miasto to oprócz tego, że ma długą i burzliwą historię, bo powstało na przełomie V i VI wieku, to nie reprezentuje ono sobą nic niezwykłego. Jak każde indyjskie miasto jest brudne i zatłoczone. Ma kilka zabytków z których pokażę Wan dwa.
 
Czerwony fort w Agrze na początek. Jego budowę rozpoczęto w roku 1565 na polecenie cesarza Akbara, który przeniósł stolicę Mongołów do Agry. Prace budowlane kontynuowane były przez jego potomków. Ogromną ilość dodatków i przeróbek dodał Shahjahan czyli wnuk Akbara. Shahjahan dożył zresztą swoich dni uwięziony w czerwonym forcie przez własnego syna Aurangzeba, gdzie zmarł w 1666 roku. Aurangzeb był o tyle miły, że okna więzienia zwrócone były na Taj Mahal, aby ojciec mógł oglądać mauzoleum ukochanej żony aż po kres swoich dni. 
 
Czerwony fort to imponująca budowla, w której mieszają się style i materiały. Jest to zespół budowli otoczonych potężnymi murami z czerwonego piaskowca. Mury te są wysokie na około 20 metrów! Do budowy fortu użyto różnych materiałów ze względu na zmieniającą się modę i gusta. Pierwsze budynki były z czerwonego piaskowca, z którego są, jak wspomniałam wcześniej, mury zewnętrzne. Wewnątrz część budynków jest też wybudowana z białego marmuru, a w części czerwony kamień został po prostu pokryty gipsem.

Poniżej brama Lahore zwana również Amara Singha. Jest to jedna z dwóch bram prowadzących do fortu, które przetrwały do dnia dzisiejszego.


Pierwsze miejsce w którym widziałam szkolną wycieczkę. Nasze zabytki są napchane szkolnymi wycieczkami, tam jest to rzadkość. 

Jak widać na mapce część fortu jest niestety nie dostępna dla zwiedzających, gdyż jest zajęta przez indyjską armię.

Zdobnictwo i kunszt rzeźbiarzy powala, przynajmniej mnie, na kolana! Wszystko jest tak misterne i dokładne, tym bardziej zadziwia mnie to, że obrazy jakie miałam okazję widzieć są bardzo średnie. Artystów rzeźbiarzy mieli o niebo lepszych niż malarzy.

Taki widok miał cesarz Shahjahn ze swojego więzienia. Muszę wspomnieć, że i tak miał szczęście, gdyż synalek powyrzynał swoich braci a jego tylko uwięził.

Poniższe rozwiązanie jest bardzo sprytne. Tym korytkiem po ścianie spływała kiedyś woda, która ochładzała pomieszczenie, a następnie zasilała fontannę z następnego zdjęcia. Ta fontanna natomiast ochładzała kolejne pomieszczenie.

Piękne to wszystko, tylko czemu takie zaniedbane? Agrzańśki czerwony fort został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO już w 1983 roku i wydawałoby się, że to do czegoś zobowiązuje…

Mury są faktycznie imponujące i chyba praktycznie nie do pokonania. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że tamtejsze armie miały w swoich szeregach słonie, może to zmienić bardzo postać rzeczy.

Na zdjęciu poniżej w oddali widać dwa mosty kolejowe, jeden z nich ‘występuje’ w filmie ‘Slumdog millionaire’.

Ja tu sobie poleżę i poobserwuję, a może nawet się zdrzemnę…



 
 
 
Share:
Reading time: 2 min
Page 1 of 212»

O mnie

Cześć, mam na imię Wanda. Na moim blogu możecie poczytać o Dubaju, w którym mieszkam, oraz o różnych miejscach, które odwiedziłam :) Kocham podróże i góry, bardzo... kocham też małe futrzaki, które mieszkają ze mną, a mianowicie fretki!

Instagram

instagram – vanda_does_pilates

Recent Posts

  • Jakby co to żyję ;)
  • 2021 puff i już 2022
  • Kilka słów o Islandii
  • Seszele czyli raj na Ziemi – wstęp
  • Wyspa Sir Bani Yas w Emiracie Abu Dhabi

Archives

  • April 2022
  • January 2022
  • October 2021
  • September 2021
  • June 2021
  • March 2021
  • February 2021
  • June 2020
  • April 2020
  • December 2019
  • November 2019
  • October 2019
  • August 2019
  • July 2019
  • June 2019
  • May 2019
  • April 2019
  • December 2018
  • November 2018
  • October 2018
  • May 2018
  • March 2018
  • January 2018
  • December 2017
  • November 2017
  • September 2017
  • August 2017
  • July 2017
  • June 2017
  • May 2017
  • April 2017
  • March 2017
  • February 2017
  • January 2017
  • December 2016
  • November 2016
  • October 2016
  • September 2016
  • August 2016
  • July 2016
  • June 2016
  • May 2016
  • March 2016
  • February 2016
  • January 2016
  • December 2015
  • November 2015
  • October 2015
  • September 2015
  • August 2015
  • July 2015
  • June 2015
  • May 2015
  • April 2015
  • March 2015
  • February 2015
  • January 2015
  • December 2014
  • November 2014
  • October 2014
  • September 2014
  • August 2014
  • July 2014
  • June 2014
  • May 2014
  • April 2014
  • March 2014
  • February 2014
  • January 2014
  • December 2013
  • November 2013
  • October 2013
  • September 2013
  • August 2013
  • July 2013
  • June 2013
  • May 2013
  • April 2013
  • March 2013
  • February 2013
  • January 2013
  • December 2012
  • November 2012
  • October 2012
  • September 2012
  • August 2012
  • July 2012
  • May 2012
  • April 2012
  • February 2012
  • January 2012
  • December 2011
  • November 2011
  • October 2011
  • September 2011
  • August 2011
  • July 2011
  • June 2011
  • April 2011
  • March 2011
This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

© 2017 copyright PREMIUMCODING // All rights reserved
Designed by Premiumcoding
W celu zapewnienia maksymalnej wygody uzytkowników przy korzystaniu z witryny ta strona stosuje pliki cookies. Szczególy w naszej Polityce prywatnosci. Kliknij "Zgadzam sie" Szczególy