Namibia – Botswana – Zimbabwe, dzień 3, Windhoek – Solitaire – Moon Mountain Lodge, Namibia
15.04.2019 Namibia – Botswana – Zimbabwe dzień 3 – Windhoek – Solitaire – Moon Mountain Lodge
Dziś opuszczamy Windhoek. Udajemy się na południe przez Solitaire w kierunku do Sesriem. Dzisiejszą noc spędzimy w Moon Mountain Lodge.
Dzień zaczął się owocnie od zakupów w księgarni The Book Den. Super księgarnia, a umiejscowienie jej jest zaskakujące. Myślę, że jak ktoś nie jedzie specjalnie do niej to przypadkiem nie da się tu trafić. Trudno znaleźć to miejsce! Przy bocznej uliczce i do tego w podwórku.
Zaraz za Windhoek piękna zielona sawanna i górki. Konie, krowy, małpki, droga krajobrazowo bardzo przyjemna. Asfaltem jechaliśmy aż do Rehoboth. Za tą małą mieścinką zjechaliśmy na drogę szutrową. Tutaj niestety w drugim aucie ekipy poszła boczna szyba od strony kierowcy. Jakiś ‘szumacher’ za kierownicą wielkiego białego busa wyprzedzając wybił kamień, który poszybował prosto w szybę. Na szczęście naszej koleżance nic się nie stało, ale… jazda po szutrze bez szyby do najbardziej komfortowych nie należy. Do przejechania tego dnia mieliśmy jeszcze sporo, bo około 170 km. Mam nadzieję, że to pierwsza i ostatnia tego typu przygoda na naszej trasie!
Długo mieliśmy góry przed sobą i czekaliśmy, aby je przekroczyć, żeby wjechać na pustynię Namib. Na przełęczy Spreet Hoogbe czekał na nas piękny widok bezkresnego morza piasków. Pierwsze co mi przyszło do głowy to stwierdzenie driad w gry World of Warcraft – ‘Ahh the great outdoors’ – WoW (dla niewtajemniczonych) to taka gra online (tak przepraszam jestem geekiem 😊)
Po przekroczeniu przełęczy dotarliśmy do Solitaire. Na mapie wygląda to jak miasteczko, albo przynajmniej większa wioseczka, a jest to stacja benzynowa, piekarnia, restauracyjka, sklepik, wulkanizator i lodge. W piekarni można zjeść szarlotkę, nie najgorsza jest, ale jadłam lepsze 😊 Ale proszę spróbować, bo jak na kupną to dobra! Najlepszą na świecie robi oczywiście moja Mama, bo któżby inny 😉
Przy wjeździe do Solitaire stoją wraki starych amerykańskich aut, podobno były one wykorzystane przy kręceniu starych Mad Maxów (znowu dla niewtajemniczonych – to takie filmy z Melem Gibsonem, pierwszy ma 40Lat!)
Mieliśmy nadzieję, że pomogą nam tutaj z naszym szybowym problemem, ale niestety wszystko co mogli zrobić to karton i taśma klejąca. Paweł z Mirką wykleili okno wycinając w kartonie mały wizjerek. Na tyle aby dało się jechać.
Na noc dotarliśmy do Moon Mountain Lodge. Pięknie położona na zboczu górki lodge z superaśnymi namioto-domkami! Ktoś miał genialny pomysł! Jedzenie serwują dobre, polecam więc się tu zatrzymać.
Leave a Comment